Myślę, że już niejednokrotnie wspominałam o tym, iż nie jestem fanką olejków.
Zazwyczaj nieprzyjemnie oklejają moje ciało i brudzą wszystko, co się znajduje w pobliżu :D
Jedynym ratunkiem jest używanie ich w minimalnej ilości. Dzisiaj napiszę parę słów o olejku firmy
Hemel:
hemel.pl
(wybaczcie brak zdjęć mojego autorstwa, ale niestety przez moją wewnętrzną gapę zapomniałam wziąć z domu aparatu ze zdjęciami...)
Skład:
Paraffinum liquidum, Lavandula Angustifolia Oil, Citrus Medica Limonum Oil, Juniperus Communis Oil, Calendula Officinalis Oil, Daucus Carota Oil, Persea Gratissima Oil, Tocopheryl Acetate
Olejek pachnie świeżo- bo cytrusowo. Jako fanka takich zapachów jestem jak najbardziej zadowolona.
Spróbowałam dodawać go do wanny podczas kąpieli. Skóra po takim spa jest
miękka i nie wymaga nakładania dodatkowego balsamu po wytarciu.
Przyznam, że właśnie w takiej formie
najbardziej lubię go używać.
Nakładany solo na skórę oczywiście pozostawia po sobie niezbyt lubianą przeze mnie warstwę. Myślę, że stosowany na wilgotne ciało wchłaniałby się o wiele szybciej, ale ja nie lubię takiej postaci smarowania.
Waham się, czy nie zostawić olejku na wakacyjne podróże, ponieważ znajduje się w małym opakowaniu, które bez problemu możemy schować do
podróżnej kosmetyczki. Może okazałby się strzałem w dziesiątkę podczas kąpieli słonecznych?
Jako anty fanka olejków nie będę wiernie nakładać go na skórę, ale z chęcią zagości na mojej półce jako dodatek do kąpieli, ponieważ nie dość, że ładnie pachnie, to jeszcze przyjemnie otula skórę.
Niestety osoby, które nie tolerują
parafiny w składzie nie będą zadowolone.
Lubicie olejki, czy raczej stawiacie na balsamy?