Do pewnego czasu żyłam w przekonaniu, że moich zniszczonych włosów nie da się doprowadzić do takiego stopnia, że zmuszona będę zmienić system pielęgnacji.
Wierzyłam, że jeśli skompletuję sobie odpowiednie dla nich produkty na początku, to będą się one sprawdzać przez cały czas.
Nieciężko jednak się domyślić, że to się nie sprawdzi, czego skutki widzę teraz. Chciałabym Wam w punktach przedstawić, co zmieniło się na mojej przez ponad rok:
1. Odżywki silikonowe- dawniej były wręcz wskazane dla moich włosów. Lubiła je cała długość. Zawsze pięknie po nich wyglądały, ani razu nie były obciążone i same ochy achy...
Teraz muszę podchodzić do tego z dystansem. Nie mogę ich trzymać dłużej niż 10 min, ponieważ bardzo obciążają. Pasma się strączkują i kilka godzin po wymyciu sprawiają już wrażenie nieświeżych...
Nie mogę ich również nakładać zbyt często. Dawka silikonów raz w tygodniu w zupełności im wystarcza.
2. Przetłuszczanie- włosy u nasady coraz częściej lubią się przetłuszczać. Są zdrowe i każda nadmierna ilość sebum robi swoje.
Nie są już suche i nie chłoną wszystkiego co tłuste. Zbędne substancje je obklejają i nie wyglądają wtedy zbyt efektownie.
3. Mocniejsze szampony- na samym początku w odstawkę poszło wszystko, co miało w składzie SLES, SCS itp.
Od jakiegoś miesiąca regularnie myję głowę szamponem zawierającym SCS i co zauważam? Nie przesusza on moich włosów. Świetnie domywa oleje, a nawet sama długość nie wygląda na niezadowoloną.
Na początku zapewne moje włosy by protestowały, a teraz już nie są takie wrażliwe na silniejsze detergenty.
4. Objętość- w tym wypadku zdecydowanie się zmniejszyła, ale to właśnie ,,zaleta'' zdrowych włosów.
Napuszone pasma odstają od siebie i tworzą tym samym sztuczny efekt większej objętości. Teraz tak nie jest.
Domknięte łuski niezniszczonych włosów przy skalpie przylegają do siebie, przez co muszę walczyć często z ,,przylizem''.
5. Oleje- niegdyś miałam wrażenie, że żaden olej nie jest w stanie obciążyć moich włosów. Piły one każdą jego ilość i żaden nie był dla nich przeszkodą.
Ostatnio zrobiły się bardziej kapryśne. Muszę uważać co na nie nakładam, ponieważ zdarza się mi ich nie domyć.
Jednym z tłuściochów, o których ostatnio pisałam był właśnie olejek sezamowy.
6. Miękkość- jest zdecydowanie największym atutem zdrowych włosów. Małe baybiki przy samej skórze głowy są niesamowicie gładkie w dotyku, a i cała długość się poprawiła. Nie przypominają już szorstkiego pędzla na końcu!
7. Obciążenie- zdarza się coraz częściej. Nie mogę nakładać cięższych produktów na włosy od ucha do góry, ponieważ po spłukaniu zazwyczaj są ulizane.
Muszę uważać na skład odżywek i masek oraz na długość ich trzymania.
Wierzyłam, że jeśli skompletuję sobie odpowiednie dla nich produkty na początku, to będą się one sprawdzać przez cały czas.
Nieciężko jednak się domyślić, że to się nie sprawdzi, czego skutki widzę teraz. Chciałabym Wam w punktach przedstawić, co zmieniło się na mojej przez ponad rok:
1. Odżywki silikonowe- dawniej były wręcz wskazane dla moich włosów. Lubiła je cała długość. Zawsze pięknie po nich wyglądały, ani razu nie były obciążone i same ochy achy...
Teraz muszę podchodzić do tego z dystansem. Nie mogę ich trzymać dłużej niż 10 min, ponieważ bardzo obciążają. Pasma się strączkują i kilka godzin po wymyciu sprawiają już wrażenie nieświeżych...
Nie mogę ich również nakładać zbyt często. Dawka silikonów raz w tygodniu w zupełności im wystarcza.
2. Przetłuszczanie- włosy u nasady coraz częściej lubią się przetłuszczać. Są zdrowe i każda nadmierna ilość sebum robi swoje.
Nie są już suche i nie chłoną wszystkiego co tłuste. Zbędne substancje je obklejają i nie wyglądają wtedy zbyt efektownie.
3. Mocniejsze szampony- na samym początku w odstawkę poszło wszystko, co miało w składzie SLES, SCS itp.
Od jakiegoś miesiąca regularnie myję głowę szamponem zawierającym SCS i co zauważam? Nie przesusza on moich włosów. Świetnie domywa oleje, a nawet sama długość nie wygląda na niezadowoloną.
Na początku zapewne moje włosy by protestowały, a teraz już nie są takie wrażliwe na silniejsze detergenty.
4. Objętość- w tym wypadku zdecydowanie się zmniejszyła, ale to właśnie ,,zaleta'' zdrowych włosów.
Napuszone pasma odstają od siebie i tworzą tym samym sztuczny efekt większej objętości. Teraz tak nie jest.
Domknięte łuski niezniszczonych włosów przy skalpie przylegają do siebie, przez co muszę walczyć często z ,,przylizem''.
5. Oleje- niegdyś miałam wrażenie, że żaden olej nie jest w stanie obciążyć moich włosów. Piły one każdą jego ilość i żaden nie był dla nich przeszkodą.
Ostatnio zrobiły się bardziej kapryśne. Muszę uważać co na nie nakładam, ponieważ zdarza się mi ich nie domyć.
Jednym z tłuściochów, o których ostatnio pisałam był właśnie olejek sezamowy.
6. Miękkość- jest zdecydowanie największym atutem zdrowych włosów. Małe baybiki przy samej skórze głowy są niesamowicie gładkie w dotyku, a i cała długość się poprawiła. Nie przypominają już szorstkiego pędzla na końcu!
7. Obciążenie- zdarza się coraz częściej. Nie mogę nakładać cięższych produktów na włosy od ucha do góry, ponieważ po spłukaniu zazwyczaj są ulizane.
Muszę uważać na skład odżywek i masek oraz na długość ich trzymania.
Dzięki temu widzę, że postępuję do przodu. Jest coraz lepiej, a moje starania są widoczne :)
Macie swoje własne spostrzeżenia na temat takich zmian?
Macie swoje własne spostrzeżenia na temat takich zmian?
no z tego opisu wynika,że mi baaardzo dużo brakuje do zdrowych włosów.
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę na niespodziewaną paczuszkę to zapraszam do mnie;)
Zgadzam się, od jakiegoś miesiąca muszę myć głowę codziennie, wcześniej mogłam to robić co drugi dzień :/ Teraz drugiego dnia nadają się tylko do związania, a nawet i w takim wydaniu wyglądają na nieświeże :/ Także coraz łatwiej mi je obciążyć najzwyklejszą odżywką d/s, którą wcześniej trzymałam minimum 15 min teraz po około 3-5 potrafią sprawić niezły przyklap..
OdpowiedzUsuńZ tego powodu zamierzam zacząć stosować ziołowe płukanki, ale wyłącznie na skalp :)
UsuńMam nadzieję, że to pomoże!
Przede mną jeszcze długa droga to takich włosów ;)
OdpowiedzUsuńu mnie coraz lepiej, ale jeszcze dość daleka droga aby mieć całkowicie naturalne włosy, i ściąć resztę farbowanych :)
OdpowiedzUsuńja mam często problem z wyciąganiem takich wniosków przez rzadkie zmiany kosmetyków i sposobów ich używania, ale napewno jest to przydatne:))
OdpowiedzUsuńmoje włosy są dokładnie takie jakie opisujesz - ale tylko od nasady do wysokości ucha :) chociaż szybciej się nie przetłuszczają, nie mam takiego wrażenia.
OdpowiedzUsuńJa od małego mam nadmiernie przetłuszczającą się skórę głowy, więc niestety jest to mój problem.
UsuńBędę się jednak starała temu zapobiegać!
walka o zdrowe włosy udana z tego co widze;)
OdpowiedzUsuńja myślę, że jestem w połowie tej drogi, o której piszesz :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie tak podsumować efekty starań:) O wiele łatwiej działać, kiedy widać, że włosy są coraz piękniejsze. Jeśli chodzi o zmiany w pielęgnacji to są nieuniknione. Zdrowe włosy mają w końcu inne potrzeby niż te podniszczone chemią.
OdpowiedzUsuńZ wieloma punktami sie zgadzam. Plus jeszcze mega sliskosc. Obecnie gdy ide sie kapac to musze spiac wlosy 2 klamerkami(i czasami jeszcze spinką). Jeszcze ilka miesiecy temu bylo inaczej....Nawet na blogu mam zdjecia wlosow spietych klamerka a teraz z tej samej klamerki sie wyslizguja. Po nietórych produktach są aż zbyt sliskie. Wszystie gumki z nich spadaja(oprocz tej czarnej z pomaranczowa lamowka :D).
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńKiedyś mogłam zrobić koczka ślimaczka bez problemu. Teraz ciężko jest go upiąć jedną klamerką!
Chodziło mi o te bardzo duże klamry do włosów. 2 wyglądają śmiesznie i nie mieszczą się zbyt dobrze na głowie :D. Ciekawie to wygląda ;). Do tego czasami mniejsza spinka. A takie upięcie było wygodne latem, po farbowaniu indygo itd. eh.....
Usuńco do punktu 3 to sama już nawet pisałam o tym na blogu :) zdecydowanie moje włosy polubiły SLS i SLES ;)
OdpowiedzUsuńMi już blisko do tej granicy mimo iż czasem tego nie widać.
OdpowiedzUsuńWłosy przestały pić hetolitrami oleje, nie lubią już tak często tego zabiegu. Nie przeszkadza im SCS i SLS.
Ja jeszcze jestem na etapie, ze moje wlosy uwielbiaja silikony :) nie wiem czy to kwestia, ze sie falują i widze to ujarzmienie, czy po prostu jeszcze tego potrzebują. Twoje wlosy są przepiękne! Najwazniejsze to wiedziec, co dla swoich wlasnych wlosow jest dobre.
OdpowiedzUsuńNowy post, zapraszam! :) http://wspodnicy.blogspot.com/2013/11/dzis-post-bedzie-troszke-zwariowany.html
Co najwazniejsze to juz wzmocnilam moje wlosy teraz tylko wiecej nawilzac.
OdpowiedzUsuńmam tak samo ;) ostatnio częściej mam problem z obciążonymi włosami niż z przesuszonymi :P
OdpowiedzUsuńU mnie baaardzo podobnie do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńdo twoich jeszcze troche mi brakuję,powolutku :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszej walce o wymarzone włoski :), choć już są naprawdę bardzo zadowalające.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i dodaję do obserwowanych :).
Duży postęp :) kilka punktów mogłabym przypisać swoim włosom.
OdpowiedzUsuńParadoksalnie pomimo tego, ze często się różnimy w opiniach o rożnych kosmetykach to mam bardzo podobne wnioski co do swoich włosów, z wyjątkiem objętości, bo to się nie zmieniło ;))
OdpowiedzUsuńja też całe wakacje myłam włosy samymi delikatnymi szamponami, olejowałam je, piłam siemię lniane, płukałam kozieradką, brałam witaminy... teraz myję je normalnym szamponem, 2 razy w tygodniu nakładam odżywkę i po myciu wcieram jedwab albo pryskam mgiełką z biovaxa i też jest w miarę ok, chociaż zauważyłam, ze znowu zaczęły wypadać...
OdpowiedzUsuńTo prawda, większość podpunktów coraz bardziej dotyczy moich kłaczków. Być włosomaniaczką trzeba już do końca życia, bo włosy ciągle zaskakują jakimiś zmianami :)
OdpowiedzUsuńWłosy zdrowe u nasady potrafią być problemem. ;) Ale zdrowe końce to moje marzenie. :D
OdpowiedzUsuńMoje włosy nie są zniszczone, aczkolwiek mam bardzo suche z natury. Więc dla mnie nie ma reguły, bo włosy odziedziczyłam po mamie, która ma niesamowity stóg sianka o.o :D
OdpowiedzUsuńJa tak na prawdę zmieniłam całkiem pielęgnację włosów od czerwca, nie jest to jakiś długi okres i nie jestem jeszcze tak obeznana żeby stwierdzić takie rzeczy, wiem tylko że wszelkie odżywki z silikonami kiedyś to dla moich włosów było zło. I tego jestem pewna, ale każdy ma inne włosy i chcą czegoś innego :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze i mnie kiedys czeka taka odmiana, o ktorej piszesz ;) Gratuluje osiagniec :)
OdpowiedzUsuńmuszę coś wypróbować, a polecasz coś szczególnego?? :)
OdpowiedzUsuńTak jak napisałam u Ciebie na blogu.
UsuńMożliwe, że sprawdziłby się u Ciebie balsam tybetański z Planeta Organica :)
Och tak, zgadzam sie z tym w 100% - włosy zaczynają 'gwiazdorzyć'. U siebie też to obserwuję - na szczęście wiedza jaką obecnie posiadam na temat włosów jest w stanie szybko mi dopomóc w zmianie pielęgnacji. Najbardziej ubolewam właśnie nad tym że odżywki silikonowe zaczynają obciążać, a przecież zima za pasem :(
OdpowiedzUsuńPróbuj nakładać je na dosłownie 3-6 minut.
UsuńU mnie taka opcja zdecydowanie lepiej się sprawdza! :)
Zdecydowanie zgadzam się jeśli chodzi o szybsze przetłuszczanie się. Jakiś czas temu mogłam myć włosy raz na trzy dni, a teraz myję je właściwie codziennie.
OdpowiedzUsuńMi objętość daje siemie lniane stosowane na skóre głowy po myciu a nastepnie spłukaniu : )
OdpowiedzUsuńMusze wypróbować tej płukanki, bo już od dawna się za nią zabieram :)
UsuńPrzeszłam przez to samo. Wprawdzie nadal unikam mocniejszych detergentów, bo przyspieszają przetłuszczanie, ale za to zaczęłam odżywiać przed myciem.
OdpowiedzUsuńja zauważyłam po prawie roku wlososzału że włosiska są miększe i nie przypominają już szopy :D co prawda nadal walczę z ŁZS ale liczę że kiedyś tego dziada pokonam..
OdpowiedzUsuńU mnie z przetłuszczem teraz jest jakaś wielka masakra, już nie wiem co robić :(
OdpowiedzUsuńMoże zacznij próbować płukanek jak ja? :) Na skalp oczywiście!
UsuńMoże i spróbuję ;)
Usuńa ja mam problem ze skalpem :/ każdy szampon mnie podrażnia i już nie wiem co mam robić :/
OdpowiedzUsuńZawsze możesz spróbować ukręcić domowy szampon z jajek itp... Przepisy na takie cuda są w internecie, a i ja powinnam je za niedługo umieścić na swoim blogu.
UsuńW ten sposób unikniesz drażniących składników.
Możesz jeszcze próbować szukać szamponów przeznaczonych dla delikatnej skóry głowy :)
Odrost to właśnie największa zmora, a trochę szkoda w tak młodym wieku farbować włosy...
OdpowiedzUsuńU mnie spostrzeżenia podobne do Twoich ;-) im zdrowsze, tym łatwiej je "przekarmić"
OdpowiedzUsuńu mnie największy cios był z tą objętością - czułam, że nagle mi połowa włosów zniknęła ;p
OdpowiedzUsuńMy mamy problem z przetłuszczaniem i też musimy uważać, patrzeć na składy, co nakładamy na włosy, aby nie "wariowały"
OdpowiedzUsuńJa jestem, że tak powiem w połowie drogi xD Pół włosów mam zdrowych a pół mega przesuszonych, ale tak strasznie szkoda mi długości, że właśnie próbuję je odratować a przynajmniej przetrzymać odpowiednią pielęgnacją. :D
OdpowiedzUsuńA ja takich obserwacji u siebie nie poczyniłam, bo nie dbam o włosy wystarczająco i systematycznie ... ;)
OdpowiedzUsuń