środa, 6 listopada 2013

Moje przemyślenia na temat niszczenia włosów

Dzisiejszy post będzie pełen przemyśleń i wniosków, które zdołałam wyciągnąć przez rok włosomaniactwa.

(iperfumy.pl)

Zawsze podobały mi się włosy proste, które układały się w jedną, gładką taflę. Nie znosiłam swoich fal i codziennie katowałam je prostownicą.
Wiadomo, pasma były wizualnie wygładzone, ale kiedy wymyłam je mocnym szamponem, bez żadnej odżywki, nad ich wyglądem można było już tylko płakać.

Od marca moje pasemko kontrolne urosło 10 cm. Jest to 10 cm włosów zdrowych, bez katowania suszarką lub też prostownicą, albo farbami chemicznymi.
Odrosty były jedynie dokarmiane henną i średnio raz na miesiąc suszone, co na prawdę nie daje się im we znaki.

Chciałabym Wam przedstawić jaka różnica jest między odrostem, a pozostałą częścią włosa, ale niestety mój aparat tego nie uchwyci, więc postaram się to przybliżyć słownie.

Włosy przy skalpie są bardzo miękkie, pojedyncze pasma (pomijając babiki :D) nie odstają w różne strony świata jak na długości. Pięknie się lśnią i są znacznie grubsze.
Mają większą tendencję do przetłuszczania się, ale to już urok zdrowych odrostów.
Uwielbiam je dotykać i gładzić, są nie do porównania z resztą długości.

W tym momencie mogę jedynie żałować tego, co robiłam moim włosom dawniej. Teraz wiem na ile je stać i wyobrażam sobie jak wyglądałyby zdrowe przy takiej pielęgnacji, jaką stosuję teraz.
Z chęcią cofnęłabym się kilka lat do tyłu i unikała robienia im takich szkód.

Mogę sobie jedynie pogdybać, bo nie zrobię w tym momencie nic, co przywróciłoby ich poprzednią kondycję. Oczywiście, polepszyła się od momentu rozpoczęcia dbania o włosy, ale daleko im do ideału.

Teraz pozostało mi osiągnąć wymarzoną długość, a następnie podcinać regularnie zniszczoną długość i z utęsknieniem wyczekiwać moich naturalnie zdrowych włosów.

Chciałabym się tym samym zwrócić się do wszystkich dziewczyn o włosach podobnych do moich (z natury falowanych, którym prostownica wyrządza prawdziwe piekło)- zastanówcie się, czy na prawdę warto codziennie narażać je na zniszczenia. Uwierzcie mi, że kiedyś może przyjść moment, że będziecie tego żałować tak jak ja.

Oczywiście, niektórym grubym i gęstym włosom (po swoich obserwacjach znajomych) wiem, że uszkodzenia mechaniczne nie robią wielu szkód, ale niestety tak niewiele dziewcząt może pochwalić się takimi genami... ;)

Mam nadzieję, ze udało Wam się przebrnąć przez moje przemyślenia i Was nimi nie zanudziłam.
Dopadły Was kiedykolwiek takie refleksje ,,nad rozlanym mlekiem"?

43 komentarze:

  1. Ojj, widzę, że znajdujemy się w podobnej sytuacji <3 ja już się nie mogę doczekać aż moje włosy na całej długości będą takie jak odrosty !:<

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety nie umiem zrezygnować z suszenia i delikatnego prostowania co 2 dni :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Też uwielbiam miziać odrosty :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja oczywiście też katowałam swoje włosy prostownicą. Bo czemu ja mam chodzić jak szop kiedy wszyscy w koło mają włosy płaskie jak dechy. Oczywiście moje włosy po 3 godzinach od prostowania wracały do swojego dawnego stanu. Dlatego też prostowałam je średnio 2/3 razy dziennie. A najlepiej taką starą prostownicą, która rozgrzewała się jak piec w titaniku.
    Teraz żałuje oj żałuje i płaczę nad tym jaką krzywdę im wyrządziłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze to znam, prostowałam włosy przez 7 lat, a odkąd o nie dbam same się coraz fajniej układają :) szopę to miałam właśnie wtedy kiedy te włosy prostowałam.

      Usuń
  5. Też miałam kiedyś taką chwilę refleksji i powiem Ci, że poszłam wtedy do fryzjerki i ścięłam dłuugie włosy na długość do uszu - od tego czasu zaczęłam dbać o włosy, funduję im wiele przyjemności typu olejowanie, maski, odżywki itp. Nadal jednak farbuję włosy chemią i zaczęłam je ponownie suszyć (wróciły nacieki ropne we włosach, nie wiem czy się kiedyś z tym spotkałaś, ale to bolesna i nieprzyjemna przypadłość przy przeziębienia, przewianiu mokrej skóry). Wiem, że nie wyglądają źle bo dostaję pytania co robię, że wciąż rozjaśniane włosy są tak zadbane, ale po pewnym czasie może wyjść dla nich coś niedobrego. Muszę się za siebie wziąć ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie borykałam się z nigdy z takim problemem, ale po Twoim opisie czuję się prawdziwą szczęściarą.
      Też kiedyś byłam posiadaczką włosów do pupy, ale postanowiłam ściąć je do ramion...

      Usuń
  6. Każda z nas popełniała mniejsze bądz większe błędy.Kochana,masz piękne włosy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam tak samo. Też prostowałam włosy, przez co długość jest okropna, ale nie mam odwagi, by ściąć aż tyle włosów, żeby nie odczuwać skutków tej zbrodni, jaką jest prostowanie. Za to włosy przy skalpie są lśniące, miękkie i dużo zdrowsze niż długość, a zwłaszcza końce włosów.

    OdpowiedzUsuń
  8. jakbym czytała siebie:) włosy do wysokości uszu są zdrowe, nie puszą się, łatwo rozczesują i ogólnie są piękne. A reszta to takie łee nie wiadomo co :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo, ale z drugiej strony to nie wiadomo co tez jest lepsze niż to nie wiadomo co sprzed mniej więcej roku. ;)

      Usuń
  9. Moje włosy mniej więcej do ucha zapuszczane podczas świadomiej pielęgnacji błyszczą dużo bardziej niż reszta włosów, a już dużo bardziej niż końce, które pamiętają jeszcze prostownicę ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba każda z nas tak ma - teraz widzimy, jaką krzywdę wyrządzałyśmy same sobie

    OdpowiedzUsuń
  11. ja nigdy nie prostowałam włosów regularnie, ale uważam, że najważniejsze teraz jest tylko skupienie się na efektach i na dalszym odradzaniu innym niszczenia swoich włosów:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz oczywiście rację.
      Czasu nie da się cofnąć, więc najlepiej skupić się na pielęgnacji i jak najmniej rozpatrywać przyszłość- no chyba, że w celu ostrzeżenia innych :)

      Usuń
  12. ech ciężko mi się rozstać z prostownicą - chociaż teraz jak chowam głowę pod czapką albo kapturem prostuję włosy raz na tydzień. Już od długiego czasu o nie dbam i od ponad 3 lat nie farbuję. Faktycznie włosy są bardziej gładkie i miłe w dotyku a końcówki wymęczone farbą i prostownicą nadają się do ścięcia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Najtrudniej w całym włosomanaictwie było mi zrezygnować z prostownicy. W momencie jak już napaliłam się na świadomą pielęgnację i czytałam wszędzie "wyrzuć prostownicę" to byłam załamana sądząc, że nie dam rady. Prostowanie to taki nałóg, takie wiecznie zamykające się koło: włoski odstają, nie są gładkie, wiec po co zainwestować w odzywke czy olej - prostownica przecież lepsza i daje szybsze efekty... Szkoda gadać - zwyczajnie nie katujcie swoich włosów, z resztą wiecie z czym zaczynałam ja na głowie, a co jest teraz. Zatem warto się nad tym co napisała Michasia zastanowić.
    A naturalki to coś pięknego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację z tym nałogiem.
      Ludzie uzależniają się od zakupów, ale też i od prostownicy. Kiedy w wakacje przypadkowo zapomniałam prostownicy (ech całe szczęście) to pierwszą moją myślą było, że mój wyjazd nie ma sensu. Przecież to już jest chore...

      Usuń
  14. Moja siostra tak prostowała włosy, ze w pewnym momencie strasznie śmierdziały spalenizną. Przeszło jej, choć nadal nie używa masek, odżywek ani nie wydobywa fal. Przynajmniej ich już nie pali ;). Ich stan jest tragiczny, pogorszył się we Włoszech ale mam nadzieje, że z czasem zmieni swoje nawyki.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja zawsze miałam włosy proste i zawsze, ale to zawsze marzyłam o loczkach:) Ja mam jeden "grzeszek włosowy" suszę włosy suszarką (co jest tak bardzo potępiane wszem i wobec) za każdym myciem, ale na szczęście nie widzę, aby je to niszczyło.Pewnie najgorsza jest prostownica.. Mnie ta moda nie dosięgła z wiadomych przyczyn;)) Twoje włosy są przepiękne, nawet jeśli nie uważasz ich za idealne:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja niestety też kiedyś katowałam włosy prostownicą. Były bardzo puszące, końcówki wywijały się każdy w inną stronę i koniecznie musiałam jakoś nad nimi panować. Teraz tego żałuję, ale myślę, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Już od dawna nie używam prostownicy (no dobrze, przyznam się. Czasem wywijam nią grzywkę!), ale włosy przez długi czas i tak były bardzo zniszczone, zwłaszcza końcówki. No i w zeszłe lato postanowiłam z tym skończyć i wszystko to ścięłam. Bardzo mnie to bolało, bo długo je zapuszczałam. Ale teraz chociaż wyglądają lepiej. I wiem, że nigdy już ich tak nie będę męczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja dziś zafundowalam moim włosom tortury i popełniamy mnóstwo grzechów kosmetycznych... Wynagrodze im to w weekend ale włosy wyglądały jak przed zmiana pielęgnacji :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem tego ciekawa...

      Usuń
    2. W ostatniej chwili ktoś do mnie zadzwonił że jedziemy na otwarcie river island w zlotych tarasach włosy nieumyte wiec siup pod prysznic umylam je nalozylam jakas ozywke wyszlam spsikalam silikonami pierwszymi lepszymi i jeb zaczelam suszyc ale tak suszyc porzadnie wymachiwalam suszarka na wszystkie strony,były suche jak przed zmiana pielegnacji po czym od razu zaczelam je prostowac po kilka razu jedno pasmo. Niby niewiele ale jednak włosy po wyprostowaniu prezentowały sie ok w miare ale ich stanu nie bede nawet komentowac ;x

      Usuń
  18. Ja widzę ogromną różnicę od momentu kiedy zrezygnowałam z prostownicy. Choć praktycznie nie była mi potrzebna to ja i tak uważałam, że jest co prostować.. ta. I generalnie jest pełno takich czynników, które zmieniłam. Włosy mają się o niebo lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kochana codziennie mam takie refleksje, a do tego poczucie uciekajacego czasu... lle ja bym dala, zeby byc o co najmniej 5 lat mlodsza i miec ten rozum, co teraz ;) Marzy mi sie, ze kiedys zetne wszelkie zniszczenia, ale czy mi sie to uda, zobaczymy ;) Bardzo zaluje, ze dopiero niedawno odkrylam swiat Wlosomaniaczek ;) Niestety, chyba kazdy musi do tego dojrzec, bo moje "trucie" Corce nt niszczenia wlosow niewiele daje.

    OdpowiedzUsuń
  20. od 1,5 miesiące nie prostuję, ani nie suszę już włosów :) mam nadzieję, że w końcu jako tako będą wyglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Przeżywam to samo, tyle że mam proste, więc zamiast prostownicy skatowałam je rozjaśnianiem. ;) Widzę tylko jedną różnicę między naszymi włosami: moje od kiedy są zdrowsze (a przez to bardziej gęste i nieco grubsze) trudniej obciążyć i przetłuszczają się ciut wolniej.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja ostatnio częściej używam suszarki, bo naturalnie schną bardzo długo :/ Ale tylko je podsuszam a reszta schnie sama.

    OdpowiedzUsuń
  23. Oj gdyby można było cofnąć czas, ale z obecną wiedzą i świadomością, to by każda z nas miała teraz piękne, długie i zdrowe włosy :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja również czekam z utęsknieniem na moje naturalne włosy. Farbowanie w moim przypadku było najgorszym-najlepszym pomysłem w życiu moich włosów. Najgorszym z wiadomych przyczyn, a najlepszym, bo odkryłam włosomaniactwo. :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie mam takich refleksji, farbuję i będę farbowała włosy, więc zostaje mi tylko dbanie, aby farbowanie nie poczyniło wielkich szkód:) Przy dobrze dobranej pielęgnacji, co pokazała na swoim blogu Impresiviel, nawet używanie prostownicy nie przyniosło szkód;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle, że ona prostowała włosy bodajże miesiąc... ;)
      Przez taki czas nie pojawią się oczywiście połamane włosy.
      Ja prostowałam je jakieś... 3-4 lata, a to potrafi wyrządzić im prawdziwe ,,kalectwo''.

      Usuń
  26. Ja o swoje włosy dbam od ponad roku ( ostatnio trochę się opuściłam ) i różnica między tym co odrosło, a tym co było już zniszczone jest kolosalna. Jestem głupia bo nigdy nie suszyłam włosów, a ponad rok temu zakochałam się w prostownicy i suszarce, moje włosy bardzo źle na to zareagowały i omal nie wyłysiałam. Teraz jest o wiele lepiej aczkolwiek muszę zebrać się w sobie i znów dowalić im mega dawkę rekonwalescencji :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja jestem dokładnie w takiej samej sytuacji, kiedyś trochę zniszczyłam sobie włosy, między innymi prostowaniem, a teraz próbuję naprawiać szkody. Plan ten sam - zapuścić do pewnej długości i podcinać aż pozbędę się starszej części włosów.

    OdpowiedzUsuń
  28. Phi! Prostowanie falowanych włosów to jeszcze pestka!!!
    Ja prostowałam włosy proste, to dopiero głupota!!! :)
    A teraz za to płacę.

    Pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  29. ja nigdy nie farbowałam włosów ale odkąd pamiętam katowałam je prostownicą bo tez nienawidziłam swoich kręconych włosów :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Ja suszę i prostuje od wielkiego dzwonu ;) Kiedyś pofarbowałam swoje włosy i wtedy mnie naszło na refleksję, że chcę z powrotem naturalne, więc... hmm... zaszalałam z fryzurą :P i od tamtej pory nie farbuję, z czego jestem bardzo "dumna" ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Też bardzo żałuję decyzji z przeszłości, szczególnie rozjaśniania włosów. To właśnie ono zniszczyło moje włosy najbardziej. Prostować włosów nie lubiłam nigdy, ale za to często je suszyłam... Mój odrost ma około 10cm i jest cudowny w dotyku! Dlatego doskonale rozumiem o co Ci chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Mnie dopadają takie myśli codziennie jak na razie..no ale chyba nie ma co żałować bo to nic nie pomoże. Należy tylko świadomie zająć się włoskami jak trzeba i miejmy nadzieję, że będą w coraz lepszej kondycji! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Niestety ja muszę myć włosy codziennie rano, bo inaczej nie da się z nimi nic zrobić. Kupiłam suchy szampon Batiste, bo poleciła mi go koleżanka, ale tak czy owak nic nie zastąpi normalnego mycia.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zaciekawił Cię post zostaw komentarz. Będę bardzo wdzięczna :)