wtorek, 14 lipca 2015

Moja opinia o czerwocym ShinyBoxie

I tak oto wróciłam z wypoczynku. Mam nadzieję, że to nie będzie ostatni w te wakacje :)
Na pewno podzielę się z Wami zdjęciami, ale najpierw chciałabym nadrobić kosmetyczne zaległości.

Jeszcze przed wyjazdem dotarło do mnie urodzinowe pudełko od ShinyBox. Niestety nie zdążyłam go już Wam zaprezentować, więc dzisiaj od razu przejdę do mini recenzji poszczególnych produktów.


Nasłuchałam się wiele dobrego o tych kremach, a teraz miałam okazje je wypróbować. Azjatyckie BB-ki od Skin79 sprawują się naprawdę dobrze. Szczególnie przypadł mi do gustu różowy przyjemniaczek. Szkoda, że są dość drogie, ale kto wie... Może kiedyś ;)


Serum do rzęs od MagicLash to dla mnie czysta nowość. Kurację zaczęłam od 2 dni, więc nie mam co jeszcze mówić o efektach. Obawiałam się zaczerwienień, albo szczypania- całe szczęście nic z tych rzeczy nie miało miejsca. Pozostało mi być systematyczną i czekać na gąszcz rzęs!


Moje dłonie nie są zbyt wymagające, ale ostatnio je zaniedbałam. The Secret Soap Store podarowało mi bardzo fajny krem, który świetnie regeneruje przesuszoną skórę. Wystarczy niewielka ilość kremu, ponieważ jest bardzo treściwy.
Pachnie dość przyjemnie i świeżo. Z chęcią zużyję go do końca.


Dawno nie miałam już czegoś od Apis. Mgiełka okazała się strzałem w 10. Kiedy za oknem upał, nie mam najmniejszej ochoty nakładać na twarz jakiegokolwiek kremu. Spray delikatnie nawilża skórę i nie pozostawia po sobie żadnej warstwy.
Po jego zastosowaniu mogę się cieszyć miękką, a jednocześnie nienatłuszczoną twarzą.
Rzecz jasna mgiełka jest uniwersalnym produktem, ponieważ możemy spryskiwać nią całe ciało.


Kolejny produkt z Dove w pudełku. Jak już pewnie wspominałam bardzo lubię ich żele pod prysznic, więc z tego również jestem zadowolona.


Moje skórki od zawsze są poszkodowane. Moje zapędy do dłubactwa czasami gubią i wtedy potrzebne są produkty intensywnie regenerujące.
Masełko od Silcare jest mocno treściwe, dzięki czemu intensywnie natłuszcza i pielęgnuję wysuszone miejsca. Produktu używam głównie na noc, ponieważ wchłania się dość długo.


Lilla Mai obdarowała mnie peelingiem algowym. Przeszedł on już swoje pierwsze testy i przyznam, że jestem z niego zadowolona. Po oczyszczaniu pozostawia skórę gładką i nawilżoną.
Nie zostawia po sobie tłustej warstwy, co jest w moim wypadku dużym plusem.
W połączeniu z rękawicą peelingującą skutecznie złuszcza martwy naskórek, równocześnie pielęgnując skórę.


Cień z Glazel wygląda dość ciekawie, ale przyznam, że nie przepadam tak mocno błyszczącymi produktami. Oczywiście może okazać się świetny na większe wyjścia, ponieważ dobrze trzyma się na powiece.

Co najbardziej przypadło mi do gustu? Ciężko stwierdzić, chociaż wskazałabym na serum do rzęs, ponieważ jest to dla mnie nowość i pokładam z nim jakieś tam nadzieje ;)
Najmniej spodobał mi się cień, ponieważ jak już wspomniałam jest za błyszczący.

W następnym poście możecie oczekiwać relacji ze spotkania podlaskich bloggerek!

Spodobało się Wam urodzinowe pudełko, czy uważacie, że wypadło zbyt ubogo, jak na limitkę?

4 komentarze:

Jeśli zaciekawił Cię post zostaw komentarz. Będę bardzo wdzięczna :)