sobota, 28 czerwca 2014

Podsumowanie miesiąca: czerwiec

Czerwiec nie rozpieszczał mnie dobrą pogodą, ale jego koniec był dla mnie jednak dobrą nowiną.
Otóż nie należę do tych, co lubią się przechwalać, ale tą dobrą informacją muszę się z Wami podzielić.
Wczoraj odebrałam z uśmiechem na twarzy moje świadectwo maturalne z całkiem zadowalającymi mnie wynikami. Udało się! Mogę teraz już szczerze powiedzieć, że zaczynam prawdziwe wakacje! :)


To zdjęcie pokazuje jak zmienne potrafią być fale. ,,Gładką taflę'' (tak... do prawdziwej mi daleko :D) osiągnęłam po suszeniu i prostowaniu na szczotce. Uprzednio na moich włosach wylądował zabieg laminujący z Marion (jego recenzja na pewno pojawi się w tym miesiącu).

Przyrost wyniósł w tym miesiącu zaskakujące 3 cm! Wszystko za sprawą drożdżowej maski oraz Darsonoval'a. Na zdjęciach nie jest widoczny, ponieważ po lewej stronie siedzę na kuckach, a po prawej stoję :)
Do tego majowe zdjęcie zrobione jest przed podcięciem. Tutaj dla przypomnienia zdjęcie włosów po cichnięciu (lewa strona, prawa dla porównania):























Myślę, że różnica jest już teraz widoczna :)

Odpuściłam sobie wcierki i wyłącznie tonizowałam skalp wodą brzozową. W lipcu moja skóra głowy będzie nadal odpoczywała, ale do mojej diety wkradnie się suplement- Doppel Herz na włosy. Ciekawa jestem jak wpłynie na ich stan i przyrost!

Przetłuszczanie nadal opanowane. Myję głowę co 3-ci lub 4-ty dzień. Jestem bardzo zadowolona, że w końcu wygrałam tą walkę!

Co się działo w tym miesiącu:
- Zrecenzowałam prezent od mojej włosowej siostry- Wodę brzozową Kulpol.
- Podzieliłam się z Wami moim ulubionym sposobem na nocną fryzurę.
- Opisałam jak tonizuję skórę głowy przed każdym myciem.
- Maskowałam włosy algowym Bingaczem.
- Ukręciłam sobie smakowitą, kakaową maskę.
- Opisałam inny rodzaj złożonej pielęgnacji, idealnej dla osób myjących rzadziej włosy.
- Gloryfikowałam drożdżową maseczkę od Bingo, dzięki której zawdzięczam tego miesiąca tak duży przyrost.
- Wcierałam w skalp olejek z Orientany.
- Pobudzałam krążenie skalpu Darsonoval'em.
- Po każdym myciu zabezpieczałam końcówki olejkiem arganowym

...i wiecie? Na dobre mi to wyszło! Minął miesiąc od ostatniego podcięcia, a włosy na dole są nadal miękkie i błyszczące. Nie pojawiły się specyficzne białe kropki oraz miejscowe rozdwojenia. Zamierzam nadal praktykować ten sposób!

A jak dla Was minął czerwiec?
Maturzyści- zadowoleni?

czwartek, 26 czerwca 2014

Denko (15)


Co się sprawdziło:

1. Lotion do ciała Sweet Pea od Bath & BodyWorks- Delikatny i szybko się wchłaniał. Denerwował mnie jedynie jego dość chemiczny i bardzo przesłodzony zapach. Mimo wszystko z czasem się do niego przyzwyczaiłam, więc był całkiem ok.

2. Żel pod prysznic Fa- wydajny, dobrze się pienił i nie wysuszał ciała. Zapach też przypadł mi do gustu, ponieważ był rześki i owocowy.

3. Czekoladowy żel pod prysznic od BingoSpa- bardzo ładny i delikatny zapach czekolady uwiódł mojego TŻ na tyle, że podwędził mi go na zawsze :D. Całe szczęście miałam możliwość go przetestować. Nie wysusza ciała, a wręcz mam wrażenie, że delikatnie nawilża (takie samo wrażenie odniósł TŻ). Dobrze myje, ale niestety do wydajnych nie należy. Mimo wszystko wart jest grzechu, ponieważ podczas prysznicu mamy wrażenie, że myjemy się prawdziwą czekoladą!

4. Woda brzozowa Kulpol- Pisałam już o niej tutaj. Ograniczyła wypadanie!

5. Odlewka oleju z krokosza- obdarowała mnie nią moja włosowa siostra. Olej nie był ciężki i dobrze się zmywał. Spisywał się na włosach całkiem ok i wzmagał skręt.

6. Serum Bioelixire- to bardzo wydajne maleństwo skutecznie zabezpieczało końcówki moich włosów. Post na jego temat możecie znaleźć tutaj.

7. Drobnoziarnisty peeling oliwkowy Verona- spisał się wręcz świetnie i dołączył do grona moich ulubieńców. Nie dość, że rewelacyjnie ścierał to jeszcze i pielęgnował buzię. Po jego zastosowaniu była gładka i miękka oraz odpowiednio nawilżona. Do tego saszetka wystarczyła mi na wiele użyć!

8. Oliwkowa maseczka Verona- kolejny hit. W połączeniu z peelingiem saszetki tworzyły duet idealny. Odżywiała buzię i dopieszczała na maxa. Czuć było miękkość i nawilżenie. Nie pozostawiała żadnej nieprzyjemnej warstewki i również była mega wydajna!

9. Krem do rąk Deba- urzekł mnie swoim wafelkowym zapachem. Szybko się wchłaniał i wygładzał dłonie pozostawiając na nich piękny i apetyczny aromat.

10. Próbka kremu na dzień od Love Me Green- Szybko się wchłaniał i pozostawiał moją twarz miękką i gładką. Otulał ją przyjemnym i delikatnym zapachem.

11. Balsam do stóp i łydek Armed- Miał bardzo specyficzny zapach. Trochę lekarski, trochę orzeźwiający. Na upalne dni jak znalazł, ponieważ delikatnie chłodził stopy po ciężkim dniu.

12. Próbka kremu do twarzy na dzień GO cranberry- przepadłam za jego zapachem. Podczas nakładania go na twarz czułam prawdziwe landrynki!. Bardzo szybko się wchłania i odpowiednio nawilża buzię.

Średniaki:

1. Próbka kremu do rąk Love Me Green- Dobry krem, chociaż za treściwy dla moich niewymagających dłoni. Dość długo się wchłaniał.

2. Nawilżający krem z minerałami z Morza Martwego Apis- na początku spisywał się świetnie. Pięknie pachniał, nie podrażniał. Był jednak za tłusty dla mojej buzi, więc lądował na niej na noc. Z czasem jednak zauważyłam, że zaczął mnie zapychać. Zużyłam go jako krem pod oczy, ponieważ w tej kwestii sprawdzał się świetnie. Skora pod oczami była na drugi dzień wypoczęta i odpowiednio nawilżona.

3. Odlewka balsamu z arganem Planeta Organica Afryka- kolejny prezent od mojej włosowej siostry. Zauroczył mnie swoim kadzidlano- męskim zapachem. Mimo wszystko okazał się za słaby dla moich włosów. Nie dociążał i nie wygładzał. Tuningowany również nie robił szału.

Buble:

1. Chusteczki dezodorujące Crystal essence- dodałam je do koszyka podczas zużywania bonu wygranego w konkursie na blogu Grega i Miki. Niestety się u mnie kompletnie nie sprawdziły. Nieprzyjemny zapach towarzyszył mi już po kilku godzinach, a i ja sama czułam się bardzo nieświeżo.

No i to by było na tyle :)

Zainteresowało Was coś?

Problemy z listą czytelniczą bloggera dawały mi się we znaki. Może Wam również umknął moj ostatni wpis o Przepisie na idealnego posta. Jak tak to zapraszam!

wtorek, 24 czerwca 2014

Przepis na popularnego posta

Od dawna miałam ochotę na napisanie czegoś niekosmetycznego. Dzisiaj na wesoło. Mam nadzieję, że wciągniecie się w tą zabawę i dacie upust swoim wodzom wyobraźni!
Zaczynajmy:

www.88gags.com

1. Tytuł- musi być ujmujący- to przecież podstawa. Ma razić w oczy i sprawić, że w myśli wypowiesz ,,niemożliwe, jak ona to osiągnęła!?''. Zagnij czytelnika czymś, czego on do tej pory nie doświadczył! ,,Jak pozbyłam się cellulitu w tydzień- zdjęcia!!'' lub ,,Wcierka, dzięki której moje włosy urosły 5 cm w miesiąc!''

2. Zdjęcia- szokujące i niekoniecznie prawdziwe! Jeśli w tytule widnieje opis rewelacyjnej maseczki prostującej włosy, to pierwsze zdjęcie niech powali czytelnika na kolana i przekona go, że to Twoje włosy. Znajdź w internecie jakąś pięknowłosą z błyszczącą taflą do pupy i podbijaj świat!

 www.pudelek.pl3. Kontrowersja! Więcej kontrowersji!- przecież to podstawa, aby post zatrzymał na dłużej czytelnika i wręcz zmusił do dyskusji. Wygładzająca maseczka? Ale tylko z dodatkiem  błota z pobliskiego stawu!
Jeśli jednak Twój sposób jest dość zwyczajny, a Ty nadal chcesz wzbudzić zainteresowanie, namieszaj w nim sama! Użyłaś świetnego olejku, który przyspieszył Ci porost? Napisz, że wspomagałaś go codziennymi okładami skalpu ze świeżej pokrzywy.

4. Tekst- pełen napięcia trzymającego aż do samego końca oraz naładowany ciekawymi obrazkami. Większość z czytelników to wzrokowce, więc wolą zawiesić oko na zdjęciu i od razu odczytać z niego sens, niż skupiać się na długaśnym kazaniu, o niezbyt dobrej składni.

5. Łatwość i dostępność tego o czym piszesz- wcierka cud, którą opisałaś musi składać się z produktów powszechnie dostępnych. Kiedy czytelnik zobaczy w składzie kwiat nieznanej paproci z Dalekiego Wschodu, który można kupić tylko w jednym z internetowych sklepów, który powala kosztami wysyłki, nie będzie chciał jej sam ukręcić.

6. Wzbudź zaufanie- utożsamiaj się z odbiorcą i potwierdź działanie danego produktu najlepiej za pomocą zdjęć. To one sprawiają, że wierzymy bezgranicznie w to, co czytamy. Uspokój, że okłady z pokrzywy wcale nie są takie straszne jak się wydaje i da się po nich funkcjonować, a zapach wcierki z błotkiem ze stawu ulatnia się zaraz po myciu.

www.wiadomosci24.pl7. Bądź sławny- bo kto nie uwierzy dla Anwen, albo Ani? Kto będzie śmiał podważać ich zdanie!?

8. Pozostań bezstronna- jeśli obawiasz się, że większość osób znienawidzi Cię za Twoją opinię na poruszony w poście temat. Podkreślaj, że każdy może mieć swoje zdanie, a Ty je szanujesz najbardziej na świecie, a to o czym piszesz, jest tylko efektem Twoich obserwacji.

9....albo całkiem na odwrót- znienawidzą Cię za kontrowersyjne własne zdanie? I tak będą tutaj wracać, żeby z zaciśniętymi zębami nadal czytać Twoje wypociny i później narzekać u siebie na blogu. Darmowa rozgłośnia!



10... a tutaj punkt dla Was. Razem napiszmy kodeks idealnego posta ;). Czekam na Wasze propozycje w komentarzach!
.... no i długo nie musiałam czekać, oto Wasze pomysły:

10.  Hejtuj cały internetowy światek! Hejtujesz? Jesteś na językach! ( i monitorach :D)- Pysia

11. Moim zdaniem w "idealnym poście" dotyczącym jakiegoś konkretnego produktu nazwa pojawia się w każdym zdaniu, a najlepiej co trzy słowa - przecież pozycjonowanie to podstawa ! :)- Karolina W

12. ...a słowa-klucze trzeba WYTŁUŚCIĆ do tego albo zboldować. Reklamy Google też zawsze dobre.- fightthedull

13.
Powinny być aferki...pseudo aferki małe i duże, które dziewczyny same rozpętują . Afery przyciągają czytelników i komentujących. Nie wiem jak to działa, ale tak właśnie jest. Mam wrażenie, że dużo osób lubi afery, ale nie lubi być ich uczestnikiem więc lubią pooglądać i poczytać jak ktoś się kłóci. Bezsensu trochę, ale taka jest rzeczywistość :)- MagdaLena

14. Używanie wszystkich po kolei zachwalanych kosmetyków a później wylewanie pomyj na daną osobę bo coś nie zadziałało, czyli tworzenie aferek ;)- Madness

15. Trzeba jeszcze dodać mnóstwo zdrobnień, wykrzykników i angielskich słów. Poza wykrzyknikami i emotkami niepotrzebne są jakiekolwiek inne znaki przestankowe. ,,Wieszszsz, ja tak lociam takie lajfstajlowe fejmy!!!!! <3<3<3''- fightthedull

16. ...czekam na więcej!

...oczywiście cały post napisany jest z przymróżeniem oka! Mam nadzieję, że uśmiechnęłyście się podczas jego lektury ;)


A z drugiej strony... czasami mam wrażenie, że niektóre punkty z listy mają duże znaczenie podczas pisania ,,idealnego i popularnego posta'' ;).

niedziela, 22 czerwca 2014

Włosy rosną jak na drożdżach, czyli jak osiągnęłam +3cm w miesiąc z drożdżową maską od BingoSpa


Co oferuje nam producent:
Mocne i zdrowe włosy, bez łupieżu wymagają zdrowej skóry głowy.
Kompleks witamin obecnych w drożdżach reguluje proces keratynizacji skóry głowy, przeciwdziałając powstawaniu łupieżu.
Obecność polarnych aminokwasów takich jak kwas glutaminowy i lizyna sprawiają, że drożdże posiadają doskonałą zdolność odbudowy struktury włosa.
Kompleks witamin grupy B poprawia metabolizm i uczestniczy w mechanizmie oddychania komórkowego. W ramach tego kompleksu, na szczególna uwagę zasługuje pirydoksyna (B6), witamina o udowodnionym działaniu przeciwłojotokowym, przywracającą prawidłowe funkcjonowanie gruczołów łojowych skóry.

Skład:
 
Aqua, Cetyl Alcohol, Ceteareth-20 (and) Cetearyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Propylene Glycol; Aqua, Rosmarinus Officinalis Extract; Chamomilla Recutita Extract; Arnica Montana Extract; Lamium Album Extract; Salvia Officinalis Extract; Nasturtium Offcinale Extract; Arctium Majus Extract; Citrus Medica Limonum Peel Extract; Hedera Helix Extract; Calendula Offcinalis Extract; Tropaeolum Majus Extract, Aqua; Propylene Glycol; Alcohol denat.; Faex Extract, Parfum, Citric Acid, Methyl Paraben, Sodium Benzoate, Ethyl Paraben

Opakowanie:
Jak w przypadku każdej maseczki od Bingo. Duży słój z zabezpieczającym denkiem wewnątrz.


Konsystencja i zapach:
Lekko rzadka, ale nie spływa z głowy. Dobrze się rozprowadza i pachnie typowo jak maski z tej firmy (nie wiem jak Wy, ale ja mam coś takiego, że wyczuwam charakterystyczną nutę zapachową dla większości firm. Tak samo jest w przypadku i BingoSpa). Woń przyjemna dla nosa, nie ma co się obawiać zapaszku drożdży.

Moja opinia:
Maskę tą miałam nakładać na skórę głowy przez cały czerwiec co mycie. Dotrzymałam danego sobie słowa i co prawda lipiec dopiero za tydzień, ale już mogę wypowiedzieć się na temat jej działania.

Drożdżowa Bingo lądowała na mojej głowie za każdym myciem, a więc 2-3 razy w tygodniu pod czepek, na ok. godzinę.
Szczerze nie wiązałam z nią większych efektów, ale jednak się myliłam. Okazało się, że dzięki niej moja grzywka, wręcz wystrzeliła o 3 cm! Śmiem nawet napisać, że przyrost długości wynosił aż 4 cm, ale w tym wypadku mierzenie nie wychodzi mi za dokładnie.
Skalp był za każdym razem nawilżony (alkohol w składzie nie wpływa na niego negatywnie) i nie przetłuszczał się szybciej.

Co do długości- tutaj nie będę się za bardzo rozwodzić. Maska nie gościła tam często, ponieważ szału nie było. Zdecydowanie za mało dociążała i czasami puszyła moje włosy. Zmiękczała jak większość odżywek, ale nic poza tym.

Wiadomo- każdy skalp zareaguje inaczej, ale szczerze polecam wypróbowanie maski drożdżowej od Bingo. Jest tania i może akurat przyspieszyłaby Ci porost tak samo jak u mnie ;)?



Dziękuję firmie
www.bingosklep.com
za możliwość testowania produktu.
Fakt, iż otrzymałam go za darmo nie miał najmniejszego wpływu na moją recenzję.

Testowałyście Bingo? A może narobiłam Wam ochoty na sumienne nakładanie jej co mycie ;)?

piątek, 20 czerwca 2014

Złożona pielęgnacja (9)- Ewa

Ewa przypomniała mi o postach z serii ,,złożona pielęgnacja''. W czerwcu nie ukazał się ani jeden! Oj moja wina... za mało eksperymentuję, a przecież nie będę Wam pisała o sprawdzonych patentach...

Całe szczęście jest na tym świecie pracowita kobietka, która znowu namieszała na mojej głowie i zechciała się tym podzielić na moim blogu!

Naolejowała włosy olejkiem arganowym Alverde na noc, na siemię lniane z dodatkiem mleczka pszczelego w glicerynie (10 kropli). W dzień umyła głowę szamponem Anti Age Logona, długość natomiast odżywką do loków Isana.

Na czyste włosy położyła mieszankę odżywki bananowej The Body Shop rozrobionej pół na pół z maską ghassoul rośliny morskie oraz wywarem z siemienia lnianego. Do mikstury dodała ok. 7 kropli keratyny. Całość trzymała na głowie przez godzinę.

W wypłukane włosy wtarła żel lniany i zaczęła ugniatanie. Pojawił się puch z powodu za dużej ilości proteinek, więc dołożyła na włosięta glutka lnianego, wymieszanego z kilkoma kroplami olejku jojoba. Skręt się rozluźnił, ale za to po puchu nie było śladu:




Ostatnio również częściej można mnie zobaczyć w wersji pokręconej od ugniatania niż prostej. Mimo wszystko dzisiaj mama sprawiła mi prezent i w moim domu pojawiło się pełnowymiarowe opakowanie zabiegu do laminowania włosów od Marion. Jestem ciekawa jak będą po nim wyglądały moje włosy :)
Jutro zabieram się za jego testowanie. Pokuszę się nawet o wysuszenie długości i podkręcenie na suszarce tak, jak zaleca producent.
Efektami napewno podzielę się z Wami w jednym z postów. Trzymajcie kciuki za udane skutki!

Jeśli chcecie dopieścić swoje włosy i przy okazji podzielić się swoim pomysłem na moim blogu piszcie śmiało!
Swoje propozycje wraz ze zdjęciami po złożonej pielęgnacji wysyłajcie na: michasiamini444@gmail.com

środa, 18 czerwca 2014

Maseczkowy tydzień z Bingo oraz francuską glinką


Pomimo tego, że jestem włosomaniaczką, nie zapominam o mojej buzi. Dbam o nią i często nakładam maseczki. W związku z tym postanowiłam zapisać się na blogu Pani Domu do akcji związanej właśnie z nimi.
Dzisiejszy post będzie recenzją typu 2w1, ponieważ ostatnimi czasy to właśnie maseczka cynkowa od Bingo oraz francuska glinka towarzyszyły mojej cerze najczęściej.


Zacznę od tego iż po jej otwarciu mój nos wyczuł... typowego dentystę :D. Myślę, że większość z Was kojarzy tą specyficzną woń.
Kolejnym zaskoczeniem była konsystencja maseczki. Jest lekka jak mus i bardzo przyjemnie się ją nakłada. Pozostawiałam ją na wymytej buzi przez ok. 10 min. Niestety zmywanie nie należy do najprzyjemniejszych. Trudno ją domyć, ponieważ mam wrażenie, że wręcz wchłania się w twarz i aby pozbyć się jej resztek należy się odrobinę natrudzić.
Mimo wszystko całość wynagradza jej działanie. Maseczka skutecznie zwęża pory (szczególnie problematycznym miejscem pod tym względem jest u mnie nos). ,,Czarne kropki'' w tamtym miejscu po jej zmyciu są praktycznie niewidoczne. Lubiące się błyszczeć miejsca również pozostają matowe przez dłuższy czas, a na twarzy nie pojawiają się w związku z tym suche skórki.
Buzia jest dopieszczona i miękka w dotyku.


Bardzo polubiłam się z tym produktem, więc dziękuję firmie
www.bingosklep.com
za możliwość jej testowania. To, iż produkt otrzymałam w ramach współpracy nie miało najmniejszego wpływu na moją recenzję.




Teraz kolej na francuską glinkę, którą udało mi się przetestować, dzięki wygranej na blogu Grega i Miki (pozdrawiam Was serdecznie! :)).
Z góry przepraszam za brudne opakowanie, ale zapomniałam zrobić jego zdjęcia przed użytkowaniem.
Glinka jest bezzapachowa, dlatego lubię dodawać do niej olejek eteryczny (obecnie zużywam lawendowy). Rozrabia się ją całkiem dobrze i równie szybko zmywa.
Na początku lekko podrażniała moją buzię (zaczerwienienie po zmyciu), ale z czasem się do niej przyzwyczaiłam.
Nie zachwyciła mnie jednak swoim działaniem. Mat jaki pozostawia jest słaby, a twarz przez pewien czas wygląda na zmęczoną. Glinka nie wysusza, ale też nie odżywia dostatecznie.

Podsumowując: Maseczka od Bingo świetnie spisała się jako produkt zwężający pory, zaś glinka... oczyszcza, ale jest można rzecz przeciętniakiem.

Dbacie o swoje buzie? Jakie są Wasze ulubione maseczki?

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Inspiracje: Długie włosy w plenerze

Słońce w końcu wyjrzało zza chmur i natchnęło mnie do przejrzenia włosowych inspiracji, ale w plenerze. Oczywiście postanowiłam się nimi z Wami podzielić.
Jak zwykle długie, ale nic nie poradzę, że mam na ich punkcie małego fiołka :)

start od zimy :)










Dla mnie takie zdjęcia kojarzą się z nadchodzącym latem...
Która inspiracja najbardziej się Wam podoba ;)?

sobota, 14 czerwca 2014

Odżywianie i wygładzanie w jednym, czyli o sposobie na lato

Dzisiejszy post będzie krótki, ale za to konkretny.

deviantart.com

Odkąd moje mycie włosów ograniczyło się do 2-3 razy w tygodniu, to zaczęło się to wiązać tylko z jednym- nie wiedziałam jak pogodzić odżywianie z wygładzaniem włosów. Ładnie mogą wyglądać dzień po myciu, ale później sprawiały wrażenie suchych i niesfornych.
Słoneczne dni dają się im na dodatek we znaki. Sianowaty wygląd był w sumie jednym z nieodłącznych elementów lata na mojej głowie.

Kilka dni temu natchnął mnie jeden post (tutaj akurat niestety, ale nie pamiętam czyj), aby podczas jednego mycia nie tylko odżywiać włosy, ale też zabezpieczać silikonami (nie mam tutaj na myśli oczywiście wyłącznie serum).

Moja letnia pielęgnacja wygląda więc następująco:
Przed każdym myciem nakładałam na włosy olej, a następnie zmywam delikatnym szamponem. Wmasowuję we włosy odżywczą maskę lub odżywkę (która pozostaje na głowie ok. 10 min), a następnie spłukuję i nakładam na ok. minutę silikonowy produkt.
Efekt? Włosy odżywione, a zarazem wygładzone i uodpornione na szkodliwe czynniki zewnętrzne :).

Wiadomo, że sposób może nie być przydatny dla osób myjących włosy np. codziennie, ponieważ skutecznie rozłożą pielęgnację w czasie.
Mimo wszystko dla mnie metoda okazała się zbawienna i chyba zacznę wierzyć, że latem da się chodzić z rozpuszczonymi włosami!

Stosujecie taką pielęgnację typu 2 w 1?

czwartek, 12 czerwca 2014

Maska, po której ma się ochotę na słodkiego, czyli kakao na włosach

Zachęcona wpisem bez senności o dodawaniu kakao do szamponu postanowiłam, że sama pokuszę się o użycie tego składnika jako półproduktu.
Na początek wymyśliłam, że wyląduje ono w maseczce do włosów.
Powiem Wam teraz szczerze, że była to jak do tej pory najapetyczniej wyglądająca mieszanka, jaką ukręciłam!
Same zobaczcie:

...czyż nie wygląda to jak apetyczna czekolada? :)

Przepis na kakaową maseczkę:
2 łyżeczki* maski BingoSpa z masłem Shea i pięcioma algami
1 i 1/2 łyżeczki* kakao od Wedla
4 krople olejku arganowego


*- łyżeczki nie od herbaty, a takie jak na zdjęciu ;)

Całość nakładałam z wielką przyjemnością, ponieważ podczas tego, towarzyszył mi kakaowy zapach.
Trzymałam ją przez godzinę pod czepkiem, a następnie wymyłam skalp szamponem PO dodającym objętości.
UWAGA, musimy uważać podczas zmywania, ponieważ można nieźle nabrudzić.

Już podczas spłukiwania czułam, że moje włosy są bardzo gładkie.
Kiedy wyschły naturalnie było jeszcze lepiej. Stały się bardziej błyszczące i mięciutkie. Były nawilżone aż po same końce, a to bardzo rzadko się zdarza!
Podkreślił się również skręt, ale dzisiaj nie miałam ochoty na ugniatanie.
Nie zauważyłam, aby maseczka w jakiś sposób przyciemniła moje włosy. Mimo wszystko blondynkom radziłabym uważać.
No i najprzyjemniejszy aspekt- włosy pięknie pachniały kakaem!



Osobiście uwielbiam pić kakao. Jest nieodłącznym elementem, który ,,zgania'' moją chęć na coś słodkiego ;)
Jak widać moje włosy również obdarzyły je takim samym uczuciem.

Nie zamierzam zaprzestawać na eksperymentach z kakaem. Przy następnym myciu dodam je do szamponu!

Stosowałyście kakao? Lubicie je tak bardzo jak ja ;)?

wtorek, 10 czerwca 2014

Czas na...Bingo!- Maska z masłem Shea i pięcioma algami


Co oferuje nam producent:
Zawiera masło Shea (karite) i botaniczny kompleks pięciu alg: Ascophyllum, Spiruliny, Laminarii, Morszczynu i Nori dla wzmocnienia i regeneracji włosów
Masło Shea ma działanie rewitalizujące, odżywcze i nawilżające. Regeneruje włókno włosa, odbudowuje włosy od cebulek po same końce i wygładza ich powierzchnie, nadając im niezwykły połysk. Algi dostarczają włosom dżywczych i regenerujących składników: witamin, aminokwasów, polisacharydów, proteiny i soli mineralnych. Włosy stają się mocne i elastyczne.

Skład:
Aqua, 1 Heksadecanol 1 Octadecanol (miksture), Stearamidopropyl Dimethylamine, Ceteareth-20 (and) Cetearyl Alcohol, Shea Butter, Glycerin, Aqua Fucus Vesiculosus Extract, Enteromorpha Compressa Extract, Porphyra Umbilicalis Extract, Undaria Pinnatifida Extract, Lithothamniom Calcareum Extract, Parfum, Citric Acid, Methyl Paraben, Sodium Benzoate, Ethyl Paraben.

Opakowanie:
Maska zamknięta jest w dużym, zakręcanym słoiku. Solidne opakowanie z dodatkowym wieczkiem w środku.


Konsystencja i zapach:
Zapach sam w sobie jest bardzo intensywny. Ciężko mi go zdefiniować. Nie jest to jakaś bardzo przyjemna dla nosa woń. Maska ma niezbyt rzadką konsystencję. Włosy ją wręcz piją.

Moja opinia:

Poprzednim razem trafiła w moje ręce odlewka jej siostry ze spiruliną i keratyną. Pisałam o niej w tym poście.
Czy ta wersja spisała się równie dobrze?
Zacznę od tego, iż maska jest bardzo lekka. Nie obciąża nałożona nawet na skalp. Ładnie go nawilża i nie powoduje szybszego przetłuszczania się.
Na długości niestety działa dość przeciętnie, za słabo jak na maskę. Ułatwia rozczesywanie i zmiękcza włosy, ale nie wygładza dostatecznie. Nie niweluje też puchu, więc moje włosy latają w różne strony.
Mimo tego świetnie nadaje się do tuningowania różnymi półproduktami!
Nie jest zła, ale ja poszukuję produktów odpowiednio dociążających, więc ponownie się na nią nie skuszę.


Dziękuję firmie
www.bingosklep.com
za możliwość testowania tego produktu.

Przed każdym myciem na skalpie ląduje teraz wersja z drożdżami.
Ciekawe jesteście, czy wpłynie na porost?
Jakie są Wasze ulubione maski od Bingo?

sobota, 7 czerwca 2014

Tonizowanie skóry głowy- co i jak oraz moje przemyślenia

O tonizowaniu twarzy zapewne słyszała każda z nas, ponieważ na sklepowych półkach aż roi się od toników. Mimo wszystko, czy tak wszechobecne i znane jest tonizowanie skalpu?

modnewlosy.pl

Pierwszy raz przeczytałam o tym na blogu Blondgeneracji. Zaciekawiło mnie to, więc zaczęłam praktykować ten sposób.

Zacznę może jednak od ogólnych informacji na ten temat.

Po co tonizować?
Myślę, że większość włosomaniaczek nakłada na skalp wszelkiego rodzaju olejki, ale robi to na niezbyt już świeże włosy.
Olejek wraz z nagromadzonym sebum tworzą idealne warunki życia do rozwoju bakterii i grzybów. Może to być przyczyną np. nadmiernego wypadania włosów oraz łupieżu tłustego.
Co więc pozostaje? Mycie głowy przed każdym nałożeniem oleju? To byłoby niezbyt przyjemne dla długości, ponieważ otrzymywałaby dodatkową porcję wysuszenia.
Dlatego też posłuży nam tonizowanie.

Co może nam posłużyć jako tonik?
Tutaj wybór mamy naprawdę duży. Możemy zdecydować się na domowe napary np. z:
- nagietka (bakteriobójczy)
- bylicy (wzmacnia cebulki włosów)
- rumianku (działa łagodząco)
- pokrzywy (przeciwłupieżowa)
- szałwii (odżywia i wzmacnia)
Służyć nam będą również własnoręcznie zrobione toniki z wody i olejków eterycznych (lawendowy, drzewko herbaciane, cytrynowy, jodłowy).
Jeśli nie mamy czasu i ochoty na samoróbki, to bez problemu możemy sięgnąć na coś ze sklepowej półki. Polecane są przede wszystkim ziołowe wcierki (np. serum na porost Agafii albo tonik wzmacniający lub przeciwko wypadaniu również tej samej serii).
Jeśli nasz skalp nie reaguje negatywnie na alkohol to dobrze by było, aby to właśnie on zagościł w naszym toniku, ponieważ wspomaga bakteriobójcze działanie.
Z Waszych komentarzy wiem jednak, że wolu głowom alkohol we wcierkach szkodzi. Można więc wtedy rozcieńczyć taki tonik z wodą, aby nie był aż tak drażniący.

Jak tonizuję?
To całkiem proste. Tonik (obecnie to jest woda brzozowa Kulpol) przelany do buteleczki po Rzepie aplikuję bezpośrednio na skórę głowy i wcieram opuszkami palców.
Możemy również nasączać wacik i przecierać nim nasz skalp. Służyć nam mogą też buteleczki ze spray'owym aplikatorem.

Moje odczucia
Skórę głowy tonizuję już od kilku dobrych miesięcy. Przyznam, że weszło mi to w nawyk.
Jakie efekty zauważyłam? Przyznam, że nie borykałam się do tej pory z łupieżem, ani nadmiernym wypadaniem. Mimo wszystko po takim zabiegu czuję się bardziej świeżo i komfortowo.
Szczególnie zwracam na to uwagę latem, kiedy skóra głowy szybciej się poci, a temperatura sprzyja rozwojowi bakterii.
Pomimo braku spektakularnych efektów (przecież nie miałam z niczym problemu :)) nie zamierzam przestawać.

Tym samym chciałabym i Was nakłonić do poświęcenia swojej skórze głowy odrobinę więcej czasu szczególnie w letnie dni.
Odświeżcie ją przed nałożeniem olejku, a gwarantuję, że będziecie się czuć bardziej komfortowo.
Być może ograniczy to Wasz problem z łupieżem lub też nadmiernym przetłuszczaniem?

Tonizujecie swoje skalpy? A może Was do tego nakłoniłam ;)?

środa, 4 czerwca 2014

(19) MSSN... ulubioną fryzurę nocną, która nie powoduje odgnieceń. (fotorelacja)


Dawno nie pojawiło się nic nowego z tej serii na moim blogu. Czas nadrobić straty.

W dzisiejszym poście postanowiłam się z Wami podzielić bezinwazyjną fryzurą na noc, którą niedawno odkryłam.
Nie odczuwam po niej rano bólu cebulek, a moje włosy są gładkie (wieczny puch po koczku ślimaczku) i nie mają praktycznie żadnych odgnieceń.

Wpadłam na pomysł, żeby zrobić mini fotorelację z tego, jak ją wykonuję. Wybaczcie domowy strój i niepierwszej świeżości oraz nieuczesane włosy, ale chciałam, aby ten post pojawił się dzisiaj.
Zaczynajmy!

1. Spuść głowę w dół i zwiąż delikatnie włosy szeroką gumką. Tutaj uwaga- nie może to być ciasne związanie! Swoją okalam 2 razy kucyk. Normalnie nie mogłabym z nią się poruszać, ponieważ momentalnie spada z kucyka.


2. A tak prezentuje się całość. Jak widać gumka luźno trzyma włosy w ,,jednej kupie''.


3. Kucyk delikatnie owijamy wokół naszej ,,konstrukcji'' z gumki. Dzięki niej nie musimy go skręcać jak w wypadku zwykłego koczka ślimaczka.


4. Nie możemy zapominać o końcówce, ponieważ kiedy pozostawimy ją na własną rękę, to rano obudzimy się ze spuszonym dołem. Lekko wsadzamy ją pod koczek i zabezpieczamy żabką w wygodnym dla nas miejscu.


Gotowe!

Całość oczywiście nie wygląda estetycznie, ale czy podczas snu musimy wyglądać jak gwiazdy filmowe?
Takim oto sposobem włosy nam nie przeszkadzają, nie niszczą się i do tego rano nie musimy walczyć z puchem lub odgnieceniami, a nasza fryzura jest pełna objętości.

To jest do tej pory mój ulubiony sposób na nocną fryzurę. Koczek ślimaczek puszy, warkocz też i do tego zabiera objętości, a sam kucyk sprawia, że długość drugiego dnia wygląda na bardzo suchą.

Jakie są Wasze ulubione nocne fryzury?

A może macie swoje inne patenty?

Zgłaszajcie swoje pomysły na mojego maila. Każdy jest bardzo cenny! Szczegóły TUTAJ

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Kolejna szansa dla wody brzozowej, tym razem od Kulpol


Co oferuje nam producent:
Woda brzozowa na bazie naturalnego soku z brzozy odświeża skórę głowy i zmniejsza przetłuszczanie włosów, wzmacnia cebulki włosowe.

Skład:
Alcohol, Water, Succus Betulae, Fragrance.

Opakowanie:
Dająca się naciskać plastikowa butelka z małym otworkiem, który ułatwia dozowanie.
Mimo wszystko i tak przelałam jej zawartość do opakowania po Rzepie.


Konsystencja i zapach:
Wcierka ma cytrynowy kolor i pachnie alkoholowo, ale nie jest to bardzo drażniąca woń. Szybko ulatnia się ze skóry głowy po aplikacji.

Moja opinia:
Zacznę od tego, iż testy tego kosmetyku umożliwiła mi moja włosowa siostra Eternity.
Dziękuję Ci bardzo! :*

Wcierkę stosowałam do połowy miesiąca solo, a później z pomocą przyszedł jej Darsonoval.
Do czasu jego wkroczenia do akcji zauważyłam, że Kulpol znacznie ograniczył wypadanie.
Nie zauważyłam przedłużenia świeżości, chociaż i tak jest z tym u mnie znacznie lepiej, dzięki cedrowemu mydełku. Produkt na pewno nie pobudził produkcji nadmiaru sebum.
Producent obiecuje wzmocnienie cebulek... jeśli włosy mniej wypadają to jednak musi coś w tym być :)
No i ostatnia kwestia- przyrost. Tutaj niestety nie wypowiem się do końca ,,sprawiedliwie''. Jak już pisałam od połowy miesiąca w grę wszedł Darsonoval i to właśnie myślę, że dla niego powinnam zawdzięczać te 2 cm w 31 dni ;).

Kulpol mogę jednak z ręką na sercu polecić osobom, które borykają się z nadmierną migracją włosów. Może Wam pomóc w walce o każde pasmo!

Miałyście tą wodę brzozową? Jakie są Wasze ulubione mikstury na porost?