niedziela, 31 maja 2015

Blogers Spring Meeting, czyli rekrutacja na spotkanie podlaskich bloggerek.

Już wczoraj pisałam Wam, że spotkanie bloggerek w Białymstoku wisi w powietrzu i tak oto i ono:


Przyszła pora abym to ja oraz Martyna zabawiły się w organizatorki pewnego wydarzenia. Po głębokich przemyśleniach mamy zaszczyt Was zaprosić do rekrutacji na: Blogers Spring Meeting!

Z dniem dzisiejszym rozpoczynamy rekrutację na uczestników, gdyż niestety liczba miejsc jest ograniczona. Ten etap kończy się 19 czerwca włącznie, dlatego spieszcie się! :)


Co musicie zrobić? Proste- Wysłać do nas maila na adres : blogers.meeting@o2.pl, a w treści podać adres bloga i napisać kilka słów o sobie :).
20 czerwca zostanie ogłoszona pełna lista uczestników.


Udostępniajcie także grafikę na swoich blogach i funpage'ach!
To co? do zobaczenia!:)

sobota, 30 maja 2015

Denko (24)

W ciągu miesiąca napisałam AŻ 7 postów... no nieźle.
Czasu jest mało, ale staram się wszystko ogarniać. Czasami bywa ciężko, ale ja nie dam rady!? :)

W poniedziałek idę na rozmowę w związku z pracą. Bycie baristą mi odpowiada- teraz pytanie jak sobie poradzę w tej roli.

Wszystko się okaże, ale póki co przed Wami denko:

Co się sprawdziło:


1. Suplement diety Pure collagen- jeden z niewielu suplementów, które dają jakieś efekty. W tym wypadku były one jak najbardziej pozytywne, więc produkt bezapelacyjnie trafia do reszty, które się spisały. Więcej na jego temat przeczytacie w recenzji.

2. Melonowy żel pod prysznic od Balea- zapachy żeli pod prysznic od Balei zawsze mi się podobały, a melon idealnie nadaje się na ciepłe dni. Otula nas orzeźwiającą wonią i pobudza. Szkoda, że nie pozostaje na skórze...

3. Biovax naturalne oleje- uwielbiam maski z Biovaxu, więc wracam do niech regularnie. Żeby nie wkradła się nuda zdecydowałam się na próbkę. Wygładza i zmiękcza włosy, które pięknie po niej pachną. O masce pisałam tutaj.


Średniaki:


1. Szampon Planeta Organica objętość i gładkość- szampon sam w sobie jest dobry, bo nie wysusza i delikatnie zmiękcza włosy. Nie musiałam po nim używać nawet odżywki, ale pod koniec opakowania zauważyłam, że stosowany kilka myć pod rząd potrafi obciążać włosy. Mimo to sprawował się całkiem nieźle. Jego recenzję znajdziecie tutaj.

2. Serum do biustu Norel- jeśli mam być szczera to nie wierzę w takie sera. Oczywiście- ładnie nawilżało dekolt i okolice oraz skłaniało do regularnych masaży, ale nic poza tym.


Na koniec mam dla Was nowinę!
Wraz ze znajomą bloggerką organizujemy kolejne już z rzędu spotkanie podlaskich bloggerek. Spodziewajcie się na dniach posta z mailem, na który będziecie mogły zgłaszać chęć udziału w naszych ploteczkach :)

czwartek, 28 maja 2015

Zapachowo, czyli świeca PartyLite

Dawno nie pojawił się tutaj jakiś zapachowy post, prawda?
W chwili wolnego czasu w takim razie nadrabiam zaległości i przedstawiam świecę od PartyLite.


Takie oto cudo otrzymałam na wiosennym spotkaniu bloggerek.
Jako, że jestem wielką fanką wszelakich wosków i świec od razu zabrałam się za jej testy, chociaż ciężkim sercem, bo ta prezentuje się bardzo ładnie.

Jej zapach bardzo przypadł mi do gustu. Jest słodki, ale nie cukierkowy i duszący.
Myślę, że świeca przypadnie do gustu osobom, które nie przepadają za silnymi zapachami.
W tym wypadku mamy do czynienia z delikatną i otulającą wonią, która dopiero po jakimś czasie zaczyna wypełniać pokój.

W wosku zatopione są 3 knoty, więc nie musimy się obawiać o to, że brzegi świecy zostaną niewypalone.

Otrzymana przeze mnie świeca jest dość duża, więc będzie mi zapewne służyła spory czas.

Nie dość, że ładnie pachnie, to jeszcze i dobrze się prezentuje. W sam raz na romantyczne wieczory! :)

Już w następnym poście denko. W sumie coś tam uzbierałam- jestem z siebie dumna!

Lubicie zapachy od PartyLite?

piątek, 22 maja 2015

Majowy ShinyBox


Zbliża się czas sesji, więc myślę, że takie małe prezenty mogą chociaż trochę podnieść na duchu. Ja już powoli zaczynam się szykować na te wszystkie zaliczenia :)
Dzisiaj właśnie zostałam obdarowana przez kuriera najnowszym pudełkiem od Shiny.


Co mnie zaciekawiło na pierwszy rzut oka? Na pewno gąbka :).
Wygląda dość ciekawie i chciałabym ją już wypróbować. Szkoda, że wczoraj zdecydowałam się na peeling twarzy.

Kolor pomadki również przypadł mi do gustu- na pewno niejednokrotnie zagości na moich ustach.
Balsam do ciała zachwycił mnie swoim delikatnym zapachem i już zaraz lecę pod prysznic, żeby się nim wysmarować od stóp do głów.

Najmniej przydatną rzeczą jest w moim wypadku antyperspirant w tabletkach. Poleci znów w świat, bo ja na pewno z niego nie skorzystam.

Ogólnie rzecz biorąc pudełko prezentuje się lepiej niż miesiąc temu. Jest więcej interesujących i nowych dla mnie kosmetyków :)

Na koniec chciałabym podzielić się z Wami nowym Skarbem, który będzie ważny od 1 czerwca:

https://rossmann.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-rossmann-01-06-2015,13718/1/

Dostałyście już swoje pudełka :)?

niedziela, 17 maja 2015

Historia o tym jak polubiłam bieganie oraz pierwszy dezodorant bez aluminium, który działa

Jak już wspominałam w poprzednim poście po głowie chodziła mi myśl napisania o tym, jak osoba, która męczyła się po przebiegnięciu niecałego kilometra umierała, polubiła pokonywanie nawet 12 km.

Myślę, że zacznę od początku.

Zaczynało się dość niewinnie. Pierwsze przebieżki po okolicy. Prosto i przed siebie wiejskimi dróżkami.
W porywach moja trasa wynosiła 3 km z kawałkiem, więc szału nie było.

Z dnia na dzień nakręcałam się coraz bardziej. Doszło do tego, że biegałam codziennie, ale za każdym razem wracałam zlana potem i zasapana jak stary żubr. Dodam, że decydowałam się na sport ok. 20 latem, więc słońce dawało się we znaki...

Tak minęły wakacje jakieś 2 lata temu. Jak tylko przyszedł wrzesień to zrezygnowałam z przebieżek i tak aż do następnego lata.
Ponowne próby i zmagania. Tym razem nie mogłam się przekonać. Biegałam ok. 1 km i byłam jeszcze bardziej zmęczona niż rok temu.
Nie wiem skąd ta cała niechęć, ale po prostu znienawidziłam bieganie i spoczęłam na laurach aż do teraz.

Od marca postanowiłam, że to już czas i może tym razem się przekonam.
Trasy nie były długie, bo po ok. 3 km z kawałkiem, ale zauważyłam, że biega mi się jakoś lepiej.
To był praktycznie mój pierwszy raz w mieście. Do tej pory galopowałam sobie po wsi. Co prawda dotlenienia brak, ale za to mniejsza nuda.
Maszerujący ludzie, inne krajobrazy... zapowiadało się dobrze.

Wprowadziłam Ipoda i od tej pory muzyka stała się moim nieodłącznym elementem treningów. Dodam, że nie lubię biegać z kimś. Najlepiej czuję się wtedy tylko w swoim towarzystwie.

Trasa się zwiększała. Prawie 5 km i człowiek od razu w lepszym nastroju...

Przyszedł czas moich urodzin. Dostałam cały zestaw do biegania, a mianowicie: kurtkę, bluzkę, spodnie i buty:


I teraz przyznam z ręką na sercu, że to właśnie te ostatnie dodały mi skrzydeł, bo już tego samego dnia aby je wypróbować przebiegłam swoje pierwsze 11 km na wsi.
Sukces i radość, a zadyszki brak- byłam wniebowzięta i zarazem mocno z siebie dumna.

Wtedy było już tylko lepiej. Swoją klasyczną trasę zwiększyłam do 7,5 km. Przestawiłam się na bieganie od 20.30, bo wtedy czuję się najlepiej. Nie ma tylu ludzi, jest przyjemnie chłodno, a więc tak jak lubię.

Ostatnio pobiłam swój rekord i przebiegłam:


Trasę podzieliłam na 2, a więc w tę i z powrotem. Na Topile zrobiłam sobie 5 minutowy przystanek delektując się pięknym widokiem:


Jak biegam:
Mój trening wygląda mniej więcej tak- 2-3 dni biegania i jeden przerwy. Decyduję się na kolejno 7,5-4,5-7,5 km, albo dwa dni po 7,5 km oraz dzień przerwy.
Od niedawna postanowiłam, że raz w tygodniu (zapewne będą to soboty, bo wtedy wyruszam do domu) będę przebiegała 12 km w miarę możliwości i czasu.
Wszystko zależy od tego jak się czuję i jaka jest pogoda. Przestał mi już nawet przeszkadzać deszcz (oczywiście nie szalejmy już z ulewą :D).
Po treningu zawsze piję kakao, albo zjadam małą kolację w postaci granoli z jogurtem lub jajek.
Nie piję wody podczas biegania. Nie lubię jak płyn przelewa mi się w brzuchu- czuję się niekomfortowo, więc nawadniam się przed i po.
Nigdy nie biegnę głodna. Zawsze wyruszam ok. godziny do dwóch po posiłku.

Spostrzeżenia:
1. Endomondo- ma zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników. Ja dawniej uważałam, że to zbędny gadżet, a jednak zmieniłam swoje zdanie od kiedy je zainstalowałam. Aplikacja nie służy mi do przechwalania się wynikami na facebooku, ale kontrolowania biegu, określania odległości i bicia swoich własnych rekordów. Naprawdę polecam dla wszystkich aktywnych osób.

2. Ipod- bez niego przestałam wyobrażać sobie bieganie. Sport jest dla mnie odprężeniem, czasem na wewnętrzne wyżycie się po ciężkim dniu i zarazem chwilą na samotne przemyślenia. Muzyka zawsze mi w tym pomaga. Potrafi motywować i dodawać powera!

3. Dobry strój- to też ważna kwestia. Musimy się w nim czuć komfortowo i dobrze. Mój urodzinowy prezent służy mi świetnie.
Kurtka którą posiadam jest również z Nike jak buty. Nie przepuszcza wiatru, ale jest dość lekka i oddycha.
Posiada bezpieczne kieszenie ze specjalnymi rzepami w środku, gdzie wkładam klucze. (Dla mnie to genialna sprawa, ponieważ nie lubię biec i brzęczeć jak klucznik).
Skarpetki? Tak- to pomimo pozoru bardzo ważna kwestia. Muszą być odpowiednio długie i nie mogą się zsuwać. Nawet najwygodniejsze buty mogą otrzeć naszą nogę za sprawą potu.

4. Buty- te, które dostałam naprawdę zmieniły moje podejście do sportowego obuwia. Nie wiedziałam, że ta część odzieży może tak mocno odmienić komfort biegania. Mój model sprawdza się świetnie, ponieważ ogranicza zmęczenie nóg, amortyzuje kolana i stabilizuje kostki.

5. Dodatki- kiedy stawiam na bieganie w samej koszulce to decyduję się na nerkę w której mogę schować klucze i telefon. Świetną sprawą, którą ostatnio odkryłam jest jeszcze specjalny pasek na rękę, w którym możemy umieścić swój telefon. Mój ma specjalną folię, która sprawia, że sprzęt reaguje na dotyk. Etui jest wodoodporne, więc bez obaw możemy zabierać swój telefon na spacer podczas deszczu.
Moim zdaniem jest to idealny gadżet dla użytkowników Endomondo ;).

6. Pora biegania- jak już wspominałam preferuję godziny wieczorne. Rano jakoś nigdy nie mam w sobie tyle energii co po zachodzie słońca.
Jest to oczywiście kwestia umowna i każdy powinien dostosować je do swoich potrzeb. Na chwilę obecną swój trening zaczynam ok. 20.30. W domu zjawiam się zazwyczaj godzinę później.

7. Czy znajdę na to czas? Mam tyle nauki/pracy- znajdziesz. W tym momencie jestem studentem, który nie owijając w bawełnę przykłada się do tego co robi. Uwierzcie mi, że da się poświęcić tą godzinę wieczorem, aby po powrocie czuć się o niebo lepiej.
Coś dla zdrowia, psychiki i sylwetki- czego chcieć więcej?

Co tu więcej mówić? Ja się przekonałam, więc dlaczego Ty masz nie dać?!

(Makijaż? A po co mi on! :D)

Odnośnie sportu mam dla Was jeszcze krótką recenzję dezodorantu, który jako pierwszy produkt bez aluminium w składzie na mnie działa.
A mowa tutaj o odświeżającym dezodorancie od Sebamed


Skład:
Aqua, Alcohol, Triethyl Citrate, Parfum, Hydroxypopylcellulose, Sodium Citrate.

Moja opinia:Do tej pory wszystkie antyperspiranty, które nie zawierały aluminium były w moim wypadku nie do przyjęcia, bo praktycznie nic nie dawały. Z poceniem nie mam większego problemu, ale mimo to chyba nikt nie czuje się komfortowo, kiedy nie pachnie za ciekawie ;)
Dezodorant od Sebamed ma bardzo delikatny zapach, więc przypadnie do gustu osobom, które nie przepadają za intensywnymi woniami tego typu produktów.
Nie podrażnia i skutecznie maskuje nieprzyjemny zapach przez dość długi czas.
Nie przebija co prawda mojego ulubionego LadySpeedStick, ale i tak bardzo dobrze daje sobie radę. Myślę, że na zimę, a nawet lato (jeśli nie planujemy zbyt intensywnego dnia) może być idealny.

No to się rozpisałam... ;) Wiem, że posty pojawiają się dość rzadko, ale jak widzicie czasami naprawdę wolę poświęcić swoją odrobinę wolnego czasu na sport, niż siedzenie przed monitorem. Wybaczone? Mam nadzieję!

poniedziałek, 4 maja 2015

Moja opinia o kwietniowym ShinyBoxie

Jak się macie maturzyści? Pierwszy dzień już za Wami, więc jestem pewna, że kolejne pójdą tak samo sprawnie!
Trzymam kciuki i życzę jak najwięcej podchodzących pod Wasze gusta zadań :D

Przed Wami dzisiaj recenzja kwietniowego boxa:


A co się kryło w środku?:


Dieta na wiosnę? Całkiem ciekawy pomysł, który trafił mi się w kwietniowym pudełku.
Co prawda ostatnio bardzo aktywnie spędzam czas, ale prezent od Vitalia okazał się przyjemnym urozmaiceniem.
Skorzystałam głównie z dietetycznych przepisów. Plan sam w sobie nie zawiera ćwiczeń, ale pomaga nam ułożyć sobie odpowiednią dietę.
Mamy szeroki wybór składników i bez problemu unikniemy niesmakujących nam dań.


Ostatnio bardzo polubiłam delikatne myjadła do twarzy, więc propozycja od Biolaven mnie ucieszyła.
Żel jest dość wodnisty i należy uważać, żeby wycisnąć go na rękę, a nie (jak lubi) poza nią :D
Pachnie łagodnie i przyjemnie. Delikatnie myje twarz nie powodując uczucia ściągnięcia.
Polubiłam się z nim bardzo!


Nie mam problemów z nadmiernym poceniem się, więc stoper od Pharmacy trafił w inne ręce. Za wcześnie jeszcze, żeby wydać opinię na jego temat, więc akurat tutaj się nie wypowiem :)


Błyskotki zawsze wpadają mi w oko, więc tak samo było w przypadku toniku od Theo Marvee.
Jest to produkt dość specyficzny, ponieważ kosmetyki tego typu zawsze kojarzyły mi się z płynami.
Tutaj mamy do czynienia z żelem naładowanym pięknie mieniącymi się drobinkami.
Po rozprowadzeniu na twarzy nie klei się i rzeczywiście delikatnie rozświetla. Nie narzekam również na nawilżenie jakie mi gwarantuje.


Żele pod prysznic z Dove bardzo lubię, a nowy zapach również mnie nie zawiódł.
Po myciu zawsze mam po nich miękką i przyjemnie pachnącą skórę.


Kolor kamuflażu od Glazel niestety nie pasował dla większości dziewczyn z tego powodu, że był zwyczajnie za ciemny.
Byłam na tyle szczęściarą, że mój akurat się u mnie spisuje i to dość dobrze, więc nie mam na co narzekać.
Dość dobrze kryje i sprawdza się do zadań specjalnych.


I znowu cień w pudełku.. ;)
Glazel postanowiło podarować nam coś złocistego... Cień nie jest zły. Dobrze się rozprowadza zarówno na sucho, jak i mokro, ale moim zdaniem ma w sobie za dużo drobinek.
Jeśli już makijaż z nim to tylko w małej ilości, chyba, że stawiamy na styl fashion.


Na koniec klasycznie próbki.
Do tej pory wypróbowałam tylko kisiel :). Jest smaczny, ale nie gustuję w tego typu produktach, więc raczej nie będę kupowała odchudzającego przysmaku i postawię na zwyczajny trening.

Najbardziej do gustu przypadł mi żel do twarzy, a najmniej bloker, ponieważ jest dla mnie zbędnym produktem.

Pudełko oceniam pozytywnie, chociaż nie urzekło mnie jakoś specjalnie.
Okazało się dość... zwyczajne i przeciętne :)

A co Wy sądzicie o wiosennym boxie?

sobota, 2 maja 2015

Podsumowanie miesiąca: Kwiecień

Postów znowu tyle co kot napłakał, ale ostatnio ostro się wzięłam za sport i przyznam, że się wkręciłam.
Wczoraj przebiegłam swoje pierwsze 10 km i czuję się świetnie


Zdjęcie pod tytułem wiosenna metamorfoza, prawda :)?

Jak już wiecie poleciało sporo cm, więc nawet nie zmierzyłam ile mi w ciągu tego miesiąca przybyło na długości.
Na chwilę obecną grzywka ma ok. 40 cm (tak, mierzenie to moja słaba strona).
W maju mam zamiar wcierać wodę brzozową z Isany. Mam nadzieję, że zadziała jakoś pozytywnie na skórę głowy.
Wypadanie w stanie wręcz idealnym. Z głowy leci mi naprawdę minimalna ilość włosów dzięki suplementowi o którym pisałam kilka postów wcześniej.

Co się działo w tym miesiącu:

- Pisałam o tym, jak znalazłam idealne połączenie pielęgnacyjne dla moich końcówek.
- Mocno podcięłam włosy.
- Napisałam o kuracji do włosów od BingoSpa.
- Zrecenzowałam maseczkę do suchych i zniszczonych włosów od Seboradin.
- Podzieliłam się z Wami swoją opinią na temat dość popularnego ostatnio suplementu Pure Collagen.

Znów zmieniłam również kolor włosów Castingiem z L'Oreal'a- gorąca czekolada. Moim zdaniem wyszedł całkiem w porządku, a i długość na tym jakoś szczególnie nie ucierpiała.

Macie już za sobą wiosenną metamorfozę? A może w tym roku ją sobie odpuściłyście :D?

Na koniec mam dla Was ciekawą gazetkę z Natury:

https://drogerie-natura.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-drogerie-natura-30-04-2015,13423/1/