czwartek, 31 lipca 2014

Denko (16)


Co się sprawdziło:


1. Pomadka cynamonowa do ust Sylveco- pisałam o niej już w tym poście. Świetnie nawilżała i koiła usta. Moja prędkość zużywania pomadek jest naprawdę tragiczna, więc klasycznie i ta zaczęła już jełczeć. Mimo wszystko i tak zużyłam ją do pielęgnacji skórek wokół paznokci.

2. Szampon Argan Oil od Bioelixire- jego recenzję możecie przeczytać tutaj. Dobrze się spisywał do oczyszczania włosów raz na jakiś czas.

3. Wysuszacz od Essence- świetnie działał, chociaż wolę wysuszacze w klasycznej formie z pędzelkiem. Miałam wrażenie, że dodatkowo natłuszczał skórki.

4. Lekki krem brzozowy Sylveco- spisał się o wiele lepiej od swojego rokitnikowego brata. Mniej natłuszczał i był zdecydowanie mniej treściwy. Moja buzia bardzo się z nim polubiła.

5. Glinka Rhassoul- stosowałam ją do zabiegu Hammam, jak i solo. W każdym wypadku sprawdzała się równie świetnie. Na pewno jeszcze ją kupię!

6. Kolagenowe płatki pod oczy- ...czyli mała chwila relaksu :). Dobrze nawilżały skórę. Po ich zdjęciu miałam wrażanie, że jest ona bardziej delikatna i wypoczęta.

7. Próbka balsamu od Love Me Green- miałam z nim już do czynienia. Pięknie pachnie i doskonale nawilża ;)

Średniaki:

1. Żel-peeling do codziennego mycia twarzy Nivea- peeling to z niego żaden, ale jako żel do mycia twarzy raz na jakiś czas sprawdzał się całkiem dobrze. Musiałam uważać na częstotliwość jego stosowanie, ponieważ na dłuższą metę wysuszał buzię.

2. Odżywka b/s Joanna z lnem i rumiankiem- mam mieszane uczucia co do tych odżywek. Stosowane raz na jakiś czas są w porządku, ale nakładane po każdym myciu przesuszają moje włosy.

3. Suplement diety Doppel Herz na włosy+ Biotyna- recenzja pojawi się za niedługo. Mimo wszystko fajerwerków nie ma.


Buble:

1. Plastry z woskiem Sensual Joanna- to moje pierwsze plastry, ale w porównaniu do Veet, które obecnie stosuję wypadaj tragicznie. Wyrywają dokładnie tylko za pierwszym razem (no ok, max. 2), a potem przestają być klejące i nadają się do wyrzucenia.

2. Woda brzozowa Gloria- pisałam na jej temat w tym poście. U mnie nie dała kompletnie nic. Resztkę zużyłam do tonizowania skalpu.

3. Żel aloesowy Equilibra- nakładany na nogi po depilacji piekł, dodawany do odżywek obklejał włosy... nie sprawdził się u mnie pod każdym względem.


I to by było na tyle z mojego lipcowego denka ;)

Zużywacie dzielnie w te upalne dni?

Przypominam jeszcze o 2 trwających konkursach. Jeśli jeszcze nie zdążyłaś wziąć w nim udziału, kliknij w obrazek ;):

http://zaslepionawlosomaniactwem.blogspot.com/2014/07/konkurs-wygraj-kuracje-seboradin-z.html


http://zaslepionawlosomaniactwem.blogspot.com/2014/07/shiny-box-lipiec-2014-pierwsze-wrazenie.html

wtorek, 29 lipca 2014

Shiny Box- lipiec 2014 (pierwsze wrażenie) oraz KONKURS- Wygraj styczniowe pudełko Shiny!

Blogosferę ostatnio ogarnęły wpisy na temat znanych pewnie wszystkim Shiny Box. Postanowiłam się wstrzymać jakiś czas ze swoim i spróbować danych produktów, abym mogła coś więcej napisać na ich temat.

Po rozpakowaniu paczki od kuriera moim oczom ukazały się dwa pudełka:


Musiałam obejść się smakiem, ponieważ drugie będzie do zdobycia dla Was, ale o tym później ;)


Na pierwszy rzut oka widzimy 2 bony. Jeden to voucher o wartości 100 zł do wykorzystania w sklepie Eyemasters, a drugi to kupon rabatowy -15% do sklepu Etrebelle. Poza tym otrzymałam jeszcze jeden kupon rabatowy, tym razem -10% do sklepu Kopalnia-kosmetykow.


Tutaj opisy producenta wszystkich produktów jakie otrzymałam oraz ich ceny (kliknij na zdjęcie, aby powiększyć).

Tak więc zaczynam po kolei ;):


Z firmą Yasumi przyznam, że mam do czynienia po raz pierwszy. Trafiła mi się wersja ampułki z kwasem hialuronowym. Co prawda do pierwszych oznak starzenia się jeszcze mi trochę daleko, ale i tak postanowiłam nałożyć ją na twarz.
Ma ciekawą, wodnistą konsystencję, dzięki której momentalnie się wchłania i nie pozostawia po sobie żadnej świecącej lub tłustej warstwy. Producent zaleca stosowanie jej pod krem na noc i na dzień.
Co zauważyłam po jej nałożeniu? Czułam, jakby moja skóra się lekko napisała. Nie było to jednak nieprzyjemne uczucie. Twarz była gładka, miękka i jakby szybciej ,,piła'' nałożony na nią krem.


Cień w kredce okazał się bardzo dobrym pomysłem. Jest ,,łatwy w obsłudze'' nawet dla takich żółtodziobów jak ja ;).
Sam kolor jest śliczny i ładnie prezentuje się na powiece. Niestety upały dają się we znaki. Pod koniec dnia cień roluje się i nie wygląda zbyt estetycznie.


Lakiery Glazel to również dla mnie wielka nowość. Otrzymałam typową czerwień. Co prawda kolor mi się już lekko nudzi, ale mimo wszystko skuszona nazwą ,,winylowy'' postanowiłam go nałożyć na paznokcie.
Dobrze się rozprowadza, ale krycie ma bardzo słabe. Po 2 warstwach płytka nadal prześwituje.
Czy zauważyłam jakąś innowację? Tak- lakier bardziej się błyszczy. Wygląda jak świeżo pomalowany.
Co do trwałości to jeszcze się nie wypowiem. Mimo wszystko po dniu już widzę odpryski na końcach paznokci.


Przedostatni produkt jakim jest żel chłodzący od BingoSpa wzbudzał w blogosferze skrajne emocje. Ja jednak należę do tych, którym przypadł do gustu.
Zapach ma dość ostry, bo mentolowy. Kusi niebieskim kolorem i obietnicą ,,chłodzący'' w te upalne dni.
Pierwszy raz nałożyliśmy go z moim TŻ po ,,pobieganiowym'' prysznicu. Na początku nie odczuwałam większych efektów termicznych i już myślałam, że nic z tego nie będzie, lecz po 2 minutach żel nabrał mocy. Czułam na skórze dość mocne chłodzenie, jakże pożądane po treningu.
Co prawda nie lądował na moim ciele po opalaniu, ale już znalazłam dla niego idealne zastosowanie.
Produkt przypadł nam obojgu bardzo do gustu!


Ostatnią rzeczą jaką znalazłam w paczce były płatki, kompres 4D. Producent zaleca stosowanie ich na rozszerzone pory, jak i pod oczy.
Pierwsza próba zaliczona. Płatki ładnie pachną pomarańczą i uroczo prezentują się na twarzy ;).
O tyle, na ile w miejscach problematycznych z ,,czarnymi kropkami'' nie zauważyłam kompletnie nic, to pod oczami przyniosły fajne doznania. Dzięki nim mogłam się zrelaksować, ponieważ delikatnie chłodziły, a po ich zdjęciu zauważyłam, że skóra wokół oczu sprawia wrażenie wypoczętej i bardziej rozświetlonej.

Jest to moje pierwsze pudełko. Jego zawartość przypadła mi do gustu, chociaż nie powaliła na kolana.
Ulubieńcem stał się chłodzący żel od Bingo, zaś mini bublem lakier Glazel przez swoje słabe krycie.


Na koniec mam też coś dla Was. Shiny Box przysłało mi pudełko ze stycznia 2014 specjalnie na rozdanie!

Jego zawartość możecie poznać klikając tutaj.

Aby zgłosić się do konkursu należy wypełnić poniższy formularz i wysłać mi go pod tym postem:

Obowiązkowo:

1. Obserwuję jako:
2. Lubię fanpage ShinyBox jako (imię i pierwsza litera nazwiska):

3. E-mail:

Dodatkowo możecie dodać i zwiększyć swoje szanse:

3. Blogroll TAK/NIE (link):
4. Banner TAK/NIE (link):
5. Wzmianka w poście TAK/NIE (link):


W sumie łącznie możecie zdobyć 4 pkt :)

Krótki regulamin:

1. Nagrody funduje Shiny Box, a organizatorką konkursu jestem ja.
2. Zwycięzca zostanie wylosowany ze wszystkich uczestników rozdania spełniających warunki udziału.
3. Wyniki zostaną ogłoszone w przeciągu 4 dni od zakończenia konkursu.
4. Po ogłoszeniu zwycięzcy wyślę do niego maila z prośbą o adres.
5. Jeśli po 3 dniach nie dostanę odpowiedzi na maila, wybrana zostanie kolejna osoba.
6. Konkurs trwa do 20 sierpnia, do godziny 24.
7. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych /Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.


Zapraszam i proszę raz jeszcze o oddawanie głosów na moją recenzję masła TBS. Szczegóły tutaj.

niedziela, 27 lipca 2014

A jednak niedowiarek się przełamał- Nowe masło Wild Argan Oil od The Body Shop

Tak jak wspomniałam w poprzednim poście przyszedł czas na wpis konkursowy. Będzie mi bardzo miło jak wspomożecie mnie i zagłosujecie na recenzję Michaliny S.. (3-cia strona).


Co oferuje nam producent:
Opis jest tutaj dość ubogi. Jest to nawilżające masło do ciała z olejkiem arganowym- prosto i na temat! :)

Skład:
Aqua, Butyrospermum Parkii Butter, Theobroma Cacao Seed Butter, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Orbingnya Oleifera Seed Oil, C12-15 Alkyl Benzoate, Ethylhexyl Palmitate, Cera, Argania Spinosa Kerner Oil, Dimethicone, Parfum, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, Xantan Gum, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Coumarin, Citric Acid, Cl 15985, Cl 19140.

Opakowanie:

Estetyczny, zakręcany słoiczek z charakterystyczną dla sklepu szatą graficzną.


Konsystencja i zapach:
Po otworzeniu słoiczka naszym oczom ukazuje się delikatnie pachnące masełko (o prawdziwej, a  nie tylko tytułowej konsystencji masła). Dobrze rozprowadza się na skórze i równie szybko wchłania.
Od tego momentu jednak pojawia się inna bajka. Na skórze aromat produktu jest bardziej intensywny i trochę się zmienia. Z jednej strony jest relaksujący, zaś z drugiej nieco drapieżny. Towarzyszy nam do tego przez długi czas!

Moja opinia:
Dzisiaj nieco inaczej, a więc trochę mojej ,,innej'' twórczości :)

Udaj się ze mną do puszczy dzikiej,
dziś odkryjemy wspaniałą Afrykę.
Lecz bądź ostrożny i cichy bardzo,
to odnajdziemy wspaniałe masło.
Czujnie rozglądaj się dookoła,
przyda się bystre oko sokoła.
Gdy już dostrzeżesz swe znalezisko,
uważaj by nie podchodzić blisko.
Bo go pilnować mogą zwierzęta,
lwy dzikie, pantery- to ich przynęta.
A gdy wyrwiemy zdobycz z ich szponów,
nie zdradź tej tajemnicy nikomu.
Otwórz pudełko, poczuj woń piękną,
uwiedzie Cię nutą orzechową ponętną.
Co jeszcze czujesz? Intrygujące,
niby drapieżne lecz relaksujące.
Wetrzyj w swe ciało jego odrobinę,
przeniesiesz się w doznań dzikich głębinę.
Woń ta otaczać Cię będzie długo,
poprawi humor i wygra z szarugą.
Inne balsamy nie zdadzą się na nic,
gdy aksamitne masz ciało bez granic.
Żadna powłoczka natłuszczająca,
tylko ta gładkość otulająca.
Daj się uwieść- ja nie wierzyłam,
do tej pory, gdy się skusiłam.
I już wiem jedno- to mój top,
chcę mieć więcej z The Body Shop!



Myślę, że zawarłam tutaj moje wszystkie odczucia na temat produktu. Do tej pory przyznam, iż nie mogłam pojąć, dlaczego dziewczyny wydają dość spore pieniądze na te masła.
Zmieniło się to w momencie, jak udało mi się zostać testerką nowej serii Wild. Produkt zauroczył mnie od pierwszego nałożenia. Pokochałam go od samej konsystencji, po nawilżenie jakie daje, aż do zapachu, który jest ze mną i koi zmysły ;)

Dla wszystkich osób, które tak jak ja nie były przekonane do maseł z tej firmy polecam wypróbowanie chociaż jednego, a gwarantuję, że zmienicie zdanie! Osobiście mam ochotę na wiele więcej ;)


Spodobała się moja recenzja? Pomóż mi klikając tutaj i oddaj na nią głos! :)
(Spokojnie, aplikację można później usunąć, więc bez obaw, że zaśmiecisz sobie tablicę)


Lubicie masła do ciała, czy byłyście do nich dość wrogo nastawione jak ja do tej pory?

piątek, 25 lipca 2014

Złożona pielęgnacja (10)- Julia

Chciałabym zacząć od tego, iż jak już wspominałam biorę udział w konkursie organizowanym przez The Body Shop. Napisałam recenzję masełka i teraz liczę na Waszą pomoc.
Nie byłam już 2 lata na wakacjach, więc uszczęśliwcie dziecko i oddajcie głos na moją recenzję (recenzja Michaliny S.), a może uda mi się wygrać pobyt w spa. To by było coś! W razie pytań piszcie, a służę pomocą. Recenzja masełka pojawi się na moim blogu w następnym poście!

Tym czasem do rzeczy:

Ostatnio nie eksperymentuję na swojej głowie, tylko testuję nowości. Mimo wszystko Julia z bloga headonizm.blogspot.com zechciała podzielić się z nami swoim włosowym dniem. Zapraszam do lektury.

Na zmoczone włosy położyłam humektantowo-proteinową odżywkę Isana Oil Care Spülung, a na to olej Babydream, wersja dla dzieci. Minęły 3 godziny, kiedy dołożyłam do wysokości ucha niebieską Isanę z łyżką imbiru. To akurat, ze względu na wakacyjny plan przyspieszenia porostu.

Po kolejnej godzinie włosy umyłam szamponem odbudowującym Yves Rocher. Dodałam do niego kawę, więc peeling odhaczony.

Już po myciu najpierw nałożyłam na 15 minut odżywkę Nivea Long Repair, która zawiera proteiny. Zmyłam i na kolejne 15 minut dałam emolientową odbudowującą odżywkę Yves Rocher. Na bis, znowu trochę emolientów - b/s Joanna Naturia, wersja z miodem i cytryną. Standardowo wystylizowałam żelem z Joanny i zabezpieczyłam silikonowo końcówki- jedwabiem w płynie od Green Pharmacy.


Słowem dopełnienia: Przed myciem włosy dostały, w odpowiedniej kolejności, humektanty/proteiny, a na to emolientowe natłuszczenie. Po natomiast trochę protein i znów (właściwie dwie) ochronne powłoki emolientów.


Po porannej reanimacji, czyli zwilżeniu i dołożeniu mniej tego samego żelu, włosięta prezentowały się tak:



Na moje włosy po złożonej pielęgnacji trudno jest mi narzekać. Taki skręt lubię, są uniesione u nasady i puszyste (i nie chodzi mi o puch, który też jest trochę obecny). Mogłyby być jedynie trochę bardziej wygładzone, ale to bardziej kwestia czasu niż 1 zabiegu.
Zauważyłam, że Julia ma podobny skręt do mojego :).
Osobiście nadal staram się kręcić. Nie mam dyfuzora, co bardzo utrudnia mi sytuację, ale nie poddaję się!

Jeśli chcecie dopieścić swoje włosy i przy okazji podzielić się swoim pomysłem na moim blogu piszcie śmiało!
Swoje propozycje wraz ze zdjęciami po złożonej pielęgnacji wysyłajcie na: michasiamini444@gmail.com


PS. Już za niedługo kolejny konkurs na moim blogu! Ciekawe?

środa, 23 lipca 2014

3w1! Jak zrobić domową suszarkę kapturową/zapowiedź kuracji na sierpień/przypomnienie o konkursie

Dzisiaj wyjątkowo mix. Pozwolę sobie jednak zacząć od pytania do wszystkich.

Czy któraś z Was ma na sprzedaż nakładkę dyfuzor na suszarkę? Najlepiej by było, gdyby jej rozmiar był uniwersalny, bo firma mojego sprzętu to nie tak bardzo popularna tutaj- Udo Walz.

Ok, koniec ogłoszeń i czas przejść do pierwszej części posta, czyli handmade'owej suszarki kapturowej.
Chciałam ją kupić już dawno, ale na urodziny kupiłam sobie Darsonoval'a zamiast niej i póki co plany zakupu odeszły w zapomnienie. Chyba każda z Was wie jak ważne jest podgrzewanie masek podczas ich ,,leżakowania'' na włosach.
No właśnie... trzymanie suszarki nad głową nie jest wygodne i do tego czasochłonne. Wczoraj więc wpadłam na pomysł jak stworzyć mini domowy podgrzewacz do masek.

Będziecie potrzebować:
- Suszarki koniecznie z ciepłym nawiewem (:D)
- Wyższej szafki/półki/stolika/czegokolwiek, pod którym będziecie mogły wygodnie usiąść
- Ciężkiej książki a'la encyklopedia
- Bliskiego gniazdka, albo przedłużacza

Proste? Proste!

A tak prezentowała się moja gotowa suszarka kapturowa:


Instrukcja obsługi:
1. Podłącz wtyczkę do gniazdka i umieść suszarkę na szafce/półce/stoliku/czymkolwiek wyższym.
2. Skieruj jej ,,głowę'' ku dołowi, a następnie przygnieć ją ciężką książką.
3. Włącz suszarkę, nastaw ciepły nawiew i usiądź pod strumieniem powietrza.
4. Weź sobie na kolana laptopa i przeglądaj blogi.
5. Nie zapomnij od czasu do czasu poruszać głową, aby ciepłe powietrze dochodziło do każdego zakamarka Twoich włosów!


Pierwsze wrażenia po moim wczorajszym podgrzewaniu? Włosy bardziej miękkie i ,,napite'' maską. Podoba mi się to! Do tego nie odnotowałam szybszego przetłuszczania.

No dobra... czas przejść teraz do kolejnego tematu tego posta, czyli nowej kuracji.

Jakiś czas temu zostałam wybrana przez firmę elfa Pharm do testów ich nowego zestawu przeciw wypadaniu włosów z aktywatorem wzrostu. Brzmi obiecująco!


W jego skład wchodzą:
- Naturalny olejek łopianowy- zawiera podrażniające mnie BHT i parafinę, więc na skalpie na pewno nie wyląduje.
- Balsam- maskę łopianową- pierwszy raz widzę tak bogaty skład balsamu!
- Serum łopianowe- tutaj miało miejsce małe nieporozumienie. Na opakowaniu zaznaczone jest, iż nie posiada ono w składzie alkoholu. Uważni jednak pewnie doszukali się dumnie widniejącego Alcohol. Firma szybko odpisała mi na maila z wyjaśnieniami. Otóż nastąpił błąd w produkcji i ta partia niestety alkohol zawiera. Następne będą już bez niego. Całe szczęście mojej stalowej skórze głowy jest on niestraszny, więc stosować jak najbardziej będę, chociaż ostrzegam wrażliwców ;)
- Szampon łopianowy- Disodium Laureth Sulfosuccinate w składzie. Nie miałam jeszcze z nim do czynienia, więc ciekawa jestem jak wpłynie na długość moich włosów.
Kliknij tutaj, aby zobaczyć składy kosmetyków.

Z kuracją startuję od 1-szego sierpnia. Mam nadzieję, że będzie się dobrze spisywać. Jak zauważę coś interesującego to na pewno dam Wam znać.

No i na koniec chciałabym Wam przypomnieć o trwającym na moim blogu konkursie, w którym wygrywają aż 4 osoby. Przeoczyłaś i jeszcze nie wzięłaś udziału? Kliknij w banner poniżej!

http://zaslepionawlosomaniactwem.blogspot.com/2014/07/konkurs-wygraj-kuracje-seboradin-z.html


I to by było na tyle z dzisiejszego posta 3w1.
Chciałabym się jeszcze pochwalić iż udało mi się zostać testerką nowej serii Wild firmy The Body Shop. Wiem, że recenzje masełek zaleją blogosferę, ale mam nadzieję, że pomożecie mi w walce o główną nagrodę, którą jest 2-dniowy pobyt na Mazurach. Już 2 rok siedzę na wakacje w domu, więc mam nadzieję, że uda mi się gdzieś wyrwać! :)

Będziecie próbować robić własną suszarkę kapturową?
Jesteście ciekawe mojej nowej kuracji i jej efektów?

poniedziałek, 21 lipca 2014

Chwyt marketingowy, czy obiecana objętość?- Szampon zwiększający objętość Yves Rocher


Co oferuje nam producent:
Szampon o lekkiej konsystencji, zwiększający objętość włosów. Włosy są puszyste i lekkie, grubsze, o widocznie większej objętości. Szampon pozostawia na włosach delikatny kwiatowy zapach. Formuła bez parabenów.
Składniki pochodzenia roślinnego: wyciąg z malwy z ekologicznych upraw, baza myjąca pochodzenia roślinnego. Formuła łatwo ulega biodegradacji.

Skład:
 
Aqua, Ammonium Lauryl Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Glyceryl Oleate, Coco-Glucoside, Parfum, Sodium Benzoate, Glycerin, Panthenol, Alcohol, Guar Hydroxypropyl-Trimonium Chloride, Citric Acid, Salicylic Acid, Malva Sylvestris Flower Extract, Sodium Chloride, CI17200 Red 33, CI42090 Blue 1.

Opakowanie:
Plastyczna butla z klasycznym zamknięciem. Należy uważać, żeby nie wylać za dużo płynu.


Konsystencja i zapach:
Szampon jest bezbarwny i pachnie prawdziwymi, świeżo zerwanymi kwiatami. Jak dla mnie idealna woń na letnie dni.

Moja opinia:
Produkt interesował mnie już od dawna po pozytywnej recenzji Anwen. W prezencie podarował mi go mój TŻ. Używam go już od maja, więc mogę co nie co napisać na jego temat.

Zacznę od tego iż szampon bardzo ładnie się pieni. Dobrze zmywa oleje i nie wysusza długości pomimo ALS w składzie.
Jak się sprawdził w przypadku dodawania objętości?
Tutaj się nie zawiodłam! Obietnica producenta została spełniona. Włosy są delikatnie uniesione u nasady. Są sypkie i puszyste, ale nie spuszone!
Nie spodziewałam się oczywiście w tym przypadku super objętości, ale jak już pisałam delikatnego uniesienia.
Niestety zauważyłam, że również szybciej się przetłuszczają. Już drugiego dnia widać pierwsze oznaki nieświeżości, co nie jest w żadnym wypadku przeze mnie pożądane.

Najlepiej sprawdza się w następującym połączeniu: Pierwsze mycie skalpu- mydło cedrowe, drugie- szampon YR.

Mogę go szczerze polecić dla osób o włosach cienkich lub pozbawionych objętości. Nie ma co liczyć na cuda, ale każdy dodatkowy efekt push- up się przecież liczy :)

Lubicie szampony z Yves Rocher? Jaki jest jeszcze godny polecenia?

sobota, 19 lipca 2014

(21) MSSN... Niesforne włosy po radyklanym cięciu- Mariola


W dzisiejszym poście swoim sprawdzonym sposobem na włosy postanowiła się podzielić z nami jedna z moich czytelniczek- Mariola. Od dawna zachwycałam się jej grubymi i długimi włosami. Pewne okoliczności losu niestety zmusiły ją do ścięcia, a wówczas jej pasma zaczęły być bardzo niesforne... zresztą same przeczytajcie:

Ścięcie włosów -to nie do końca moja decyzja,oczywiście nikt mnie do tego nie zmuszał.Choruję i jestem poddawana chemioterapii-myślę,że już czas napisać o tym,dojrzałam do tego.
Mam lekką wersję chemii,także nie musi się to skończyć całkowitą utratą włosów.
Patrząc  jak  mi wypadają  -miałam ochotę krzyczeć,tyle myśli mi się kłębiło w głowie.
Zdecydowałam się ściąć,by cebulki nie były obciążone.Tęsknię za długimi włosami,mam tylko nadzieję że dam radę zapuścić-jeszcze...
Po ścięciu,włosy zaczęły się wywijać,puszyć.Szukałam sposobu na ich okiełznanie.Postawiłam na olej z pestek winogron(Biedronka)-ma właściwości wygładzające.Używam go na długość a on w pełni spełnia swą rolę..Zaczęłam częściej używać szamponów z SLS,częściej oczyszczać skórę głowy i włosy.Robiąc peeling(1x na tydzień) używam glinki ghassoul,glinki białej,spiruliny,kilka kropel z cytryny,cukier i mydełko Aleppo(skończyło mi się,a szkoda-naprawdę dobrze działa na włosy i skórę głowy),dwie-trzy krople rozmarynowego bądź lawendowego olejku.wszystko mieszam do uzyskania płynnej konsystencji,nabieram do strzykawki i dozuję na skórę głowy i włosy.
Po umyciu nakładam nawilżającą odżywkę,maskę(nadal dobrze sprawuje się maska Seri arganowa) i spłukuję chłodną wodą na przemian z ciepłą (nie gorącą).Następnie płukanka -uwielbiam polewać włosy przegotowaną wodą i wcale nie potrzeba tu dużo wody-przecież płukankę używamy do oczyszczonych  włosów,często dodaję kilka kropel cytryny.
Gdy włosy są suche ,rozczesuję,wolniutko,pasmo po paśmie.Nakładam swoje ulubione serum Biovax -trzy oleje-arganowy-macadamia,
kokos.Kilka kropelek nie tylko na końcówki,na całej długości.Przeczesuję ponownie.gładząc lekko dłonią.
Szczotka z włosia Khaja,nie puszy mych włosów-dzięki wyżej wspomnianemu  serum.Następnie przeczesuję włosy szczotką jonizującą .Efekty przed i po pielęgnacji.Dbając o włosy,nie poddaję się.Zaczynając od małych rzeczy staje się silniejsza by walczyć o siebie,o dzieci,rodzinę.


Zdjęcie przed (lewa) i po (prawa) pielęgnacji włosów Marioli:



















A tutaj dla przypomnienia jej włosy przed cięciem:


Dla mnie Mariola zawsze będzie miała piękne włosy, którymi będę się zachwycać bez względu na długość.
Jak widać jednak czasami takie radykalne cięcie wpływa na ich ,,zachowanie'' i musimy zacząć poznawać je od nowa.

Was również poruszyła historia bohaterki dzisiejszego posta?

Zgłaszajcie swoje pomysły (nie tylko włosowe!) na mojego maila. Każdy jest bardzo cenny! Szczegóły TUTAJ

czwartek, 17 lipca 2014

Jak stylizować loki/fale żelem drogeryjnym?- pierwsze podejście

Ostatnio postanowiłam się rozejrzeć za jakimś żelem do włosów, który chociaż odrobinę pozwoliłby utrwalić moje loki. Wybór padł na początek na Bielendę grafiiti.
Wiele kręconowłosych ją chwaliło (niestety skład uległ zmianie, klasycznie na gorsze i pojawił się alkohol). Mimo wszystko postanowiłam mu dać szansę. W przyszłości na pewno udam się na poszukiwania czegoś, co nie będzie wysuszało moich włosów.
Jednak na początek na mojej półce pojawiło się to:


Co robiłam?
Wymyłam włosy, a następnie nałożyłam odżywczą odżywkę (:D) na 10 min., po czym spłukałam i zastąpiłam ją silikonową na 2 min. Zmyłam tą drugą i delikatnie odsączyłam włosy w bawełnianą koszulkę i nałożyłam na nie piankę z z.one concept. Przeczesałam pasma palcami, przedzieliłam na 2 części i zaczęłam wgniatać w nie (w pozycji stojącej) odrobinę żelu (odrobina, czyli po 1 groszku na obie części ;)).
Ugniatałam przez 5 min., a następnie zaczęłam lekko suszyć włosy nie przestając ich ugniatać.
Podczas suszenia przerzucałam włosy raz na lewo, raz na prawo i ponownie w dół (dodawało im to objętości).

Po wyschnięciu prezentowały się tak:























Bez lampy                                                                                                                                                Z lampą

Obawiałam się przesuszu i lekkiego siana, ale nic podobnego nie odnotowałam. Włosy były jak zwykle mięciutkie i przyjemne w dotyku. Loki- bardziej sprężyste i dłużej się trzymają.

Jestem zadowolona ze swojej pierwszej stylizacji. Na pewno na niej nie poprzestanę i będę uczyła włosy coraz to lepszego i bardziej zdefiniowanego skrętu.

Macie dla mnie jakieś rady odnośnie kręcenia? Z chęcią je poznam! :)

wtorek, 15 lipca 2014

KONKURS! Wygraj kurację Seboradin z Naftą Kosmetyczną

Dawno nie było na moim blogu konkursu, prawda? Wraz z firmą Seboradin postanowiłam to nadrobić.
Bez zbędnego gadania chciałabym Wam więc zaprosić do zabawy.


Wygrywają 4 osoby!

Miejsce pierwsze: Kuracja Seboradin z Naftą Kosmetyczną (cała)
Miejsce drugie, trzecie i czwarte: Maska Seboradin z Naftą Kosmetyczną

Aby wziąć udział w rozdaniu należy uzupełnić poniższy formularz:

1. Obserwuję jako:
2. Lubię fanpage MocWłosów jako (Imię i pierwsza litera nazwiska):
3. Napisz czemu do Ciebie powinna trafić kuracja Seboradin z Naftą Kosmetyczną:
4. Wymień główne składniki Maski Seboradin z Naftą Kosmetyczną:
5. E-mail:

Tym razem nie bawimy się w żadne bannery i paski boczne. Macie przed sobą 2 zadania opisowe. Bardzo mile widziane kreatywne wypowiedzi!

Krótki regulamin:
1. Nagrody funduje Seboradin, a organizatorką konkursu jestem ja.
2. Zwycięzca zostanie wylosowany ze wszystkich uczestników rozdania spełniających warunki udziału.
3. Wyniki zostaną ogłoszone w przeciągu 4 dni od zakończenia konkursu.
4. Po ogłoszeniu zwycięzcy wyślę do niego maila z prośbą o adres, który podam fundatorowi nagrody.
5. Jeśli po 3 dniach nie dostanę odpowiedzi na maila, wybrana zostanie kolejna osoba.
6. Konkurs trwa do 15 sierpnia, do godziny 24.

Do dzieła!

niedziela, 13 lipca 2014

Miłość od pierwszego powąchania, czyli energetyzujący peeling do ciała (i nie tylko!) Love Me Green


Co oferuje nam producent:
Peeling do ciała na bazie cukru, olejku z pomarańczy ekologicznych i olejku arganowego. Łagodnie złuszcza martwe komórki naskórka, pozostawiając skórę gładką i delikatną.
Na umytą i wilgotną skórę ciała nanieść peeling na całe ciało ze szczególnym uwzględnieniem stóp, łokci i kolan. Masować ciało okrężnymi ruchami przez kilka minut, po czym dokładnie zmyć skórę. 

Skład:
Sucrose, Caprylic/Capric Triglyceride, Citrus Auratinum Dulcis Peel Oil*, Silica, Lauryl Glucoside, Polyglyceryl-2, Dipolhydroxystearate, Argania Spinosa Kernel Oil*, Glycerin, Aqua, Argania Spinosa Shell Powder*, Melilotus Officinalis Extract, Carica Papaya Fruit Extract, Potassium Sorbate, Citric Acid, Limonene, Linalool, Citral, Geraniol, Coumarin.

Opakowanie:
Najgorszy element tego produktu. Oddzielający się olej wypływa i tłuści wszystko naokoło. Należy uważać, aby słoiczka nie przechylić, ponieważ możemy pobrudzić sobie całą łazienkę. Nieporęczny, kiedy mamy mokre ręce pod prysznicem, dlatego opakowanie otwieram przed kontaktem z wodą.



Konsystencja i zapach:
Zacznę od tego, co zauroczyło mnie w nim najbardziej- zapachu. Jest to strzał w 10 dla osób, które tak samo jak ja uwielbiają orzeźwiające, cytrusowe nuty. Zgodzę się z nazwą producenta, że energetyzuje swoją wonią.
Przed użyciem polecam zmieszanie cukrowych drobinek z oleistą warstwą, która za każdy razem się oddziela.

Moja opinia:
Bardzo się ucieszyłam, kiedy na spotkaniu bloggerek w paczce od Love Me Green zobaczyłam ten scrub. Byłam go bardzo ciekawa, ponieważ znałam jego dość wygórowaną cenę. Chciałam się przekonać czy jest jej wart już od dawna.
Opakowanie zabezpieczone było folią, ale już podczas otwierania czułam, że coś się wylało. Wszystko naokoło było tłuste. Po wymyciu słoiczka mogłam zabrać się za testy.

Zacznę od tego, jak peeling sprawdził się na moim ciele.
Tak jak zaleca producent na wymytą, wilgotną skórę nakładałam peeling i masowałam ciało kolistymi ruchami. W tym wypadku się zatrzymam- wiele osób twierdzi, że produkt nie należy do wydajnych. Poniekąd się zgodzę, ponieważ jak za taką cenę jest go dość mało, ale trzeba potrafić go stosować.
Jest to scrub cukrowy, a więc logicznym jest fakt, że drobinki będą rozpuszczać się podczas kontaktu z wodą. Najlepiej jest więc go stosować na lekko wilgotną skórę, a nie na mocno zwilżoną lub polewaną wodą.

Po wypeelingowaniu moja skóra za każdym razem była bardzo dopieszczona. Miękka, delikatna i nie potrzebowała w ogóle żadnego balsamu. Była co prawda pokryta delikatnym filmem (nie jestem fanem jakichkolwiek powłoczek na ciele po myciu, ale uwierzcie, że ta nie była w żadnym razie nieprzyjemna). Zapach cytrusów utrzymywał się długo nie tylko w łazience, ale również na mojej skórze.

Nie byłaby również sobą, gdyby peeling nie wylądował na mojej skórze głowy.
W tym wypadku sprawdzał się równie dobrze. Zdzierał martwy naskórek, a zarazem odżywiał skalp. Oczywiście konieczne było później mycie, ponieważ w innym wypadku tłusta warstewka obciążyłaby włosy przy skórze głowy.

Podsumowując: Scrub jest naprawdę świetny pod każdym względem (pomijając rzecz jasna opakowanie!) i będę chciała do niego w przyszłości wrócić. Mimo wszystko nie kupię go w klasycznej cenie (ok 80 zł!), a będę czaiła się na promocje.

Jeśli kogoś zainteresowałam to na stronie producenta jest przeceniony do 54,90 zł. Wystarczy kliknąć tutaj.

Miałyście tą cytrusową bombę od Love Me Green? Jak wrażenia?

piątek, 11 lipca 2014

Paczka niespodzianka od Joanny i mój kolor włosów w naturalnym świetle

Nie wiem czy już o tym słyszałyście, ale Joanna wprowadziła nową serię kosmetyków pod tytułem Oleje Świata. Więcej na ich temat możecie przeczytać tutaj. W związku z tym Pani Kasia postanowiła mnie zaskoczyć i wczoraj przyszła do mnie skompletowana paczka niespodzianka.

Po otworzeniu kartonika moim oczom ukazała się soczysta kosmetyczka:


Zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona- przede mną ciągła tułaczka (czyt. studia i powroty do domu. Tak! wczoraj już oficjalnie zostałam przyjęta na kierunek, który wybrałam :)), a kosmetyczek nigdy nie za wiele.

Co zaś znalazłam w jej wnętrzu?:


Balsam na suche miejsca 3w1 z masłem pomarańczowym najbardziej mnie uwiódł zapachem. Firma idealnie trafiła w moje powonienie, bo mogę go wąchać godzinami! Pachnie prawdziwymi i soczystymi pomarańczami jak cukierki Nim 2 :D
Kto jak kto, ale ja jestem fanką takich zapachów, więc jak najbardziej się z niego cieszę.

Następnym prezentem jest mini zestaw z serii Sun&Fun. Oczekiwałam bardziej orzeźwiającej woni, ale i tak trafia w mój gust. Jest odrobinę cięższa i jakby... jogurtowo- kremowa.

Ostatnim produktem jest olejek do twarzy i ciała z olejem arganowym. W tym wypadku wyczuwam wyraźnie przebijającą nutę oleju arganowego. Skład jest również całkiem ciekawy, więc produkt na pewno wyląduje na moich włosach!


Na koniec chciałabym Wam pokazać zdjęcie, które ostatnio zrobiłam w dobrym oświetleniu. Myślę, że jako jedne z niewielu odzwierciedla mój aktualny kolor włosów:


Chodzi za mną farbowanie henną. Tęsknię za rudościami, a w swoim naturalnym kolorze czuję się dość mysio. Widać gdzie sięgają już odrosty. W sumie to już sporo włosów wyhodowałam od momentu zaprzestania farbowania :D

Jesteście ciekawe recenzji produktów z paczuszki od Joanny?
Jakie jest Wasze zdanie na temat farbowania moich włosów? Wracać do rudości, czy pozostać przy naturalnym ombre?

środa, 9 lipca 2014

(20) MSSN... skuteczne poskromienie puchu w kilka sekund


Chyba większość falowano- lub kręconowłosych zna ten ból, kiedy po śnie, czy myciu włosy puszą się niemiłosiernie. Czasami nawet dobra odżywka lub maska nie są w stanie nam pomóc.

  • Polecane jest wówczas spryskanie włosów odżywką w spray'u- w moim wypadku nie daje to kompletnie żadnego efektu.
  • Kolejną metodą jest nałożenie od ucha w dół silikonowego produktu- pomaga, ale tylko na kilka minut.
  • Jeszcze inni twierdzą, że pomoże nam kilka kropli oleju- coraz lepiej, ale nadal nie pomaga na dłuższą metę.
  • Znane są również odżywki b/s- są ok, ale nie dają sobie rady w każdym przypadku.

Ja jednak przekonałam się do jednej metody, o której nie jest tak głośno, a u mnie sprawdza się najlepiej.
Otóż o czym mowa- ostatnio w sytuacjach kryzysowych lub kiedy posenny puch sprawia, że nie chcę oglądać siebie w lustrze sięgam po... klasyczną odżywkę d/s!


Jak to wszystko wygląda? Na rękę wyciskam odrobinkę odżywki (coś w stylu ziarnka groszku zielonego), a następnie rozsmarowuję na dłoniach i przeciągam nimi po włosach od ucha w dół. Przez chwilę sprawiają wrażenie oblepionych, ale już po kilku sekundach są gładkie i co najważniejsze- pozbawione puchu!
Dzięki takiej metodzie zabezpieczam je w ciągu dnia, a one wyglądają o wiele lepiej.

Posłużą ku temu najlepiej odżywki emolientowe, ale o niebyt dociążającym składzie. Nie sądzę, że sprawdzą się również te o konsystencji masła, ponieważ mogą obciążać. Mimo wszystko włosy bardzo suche mogą być z nich zadowolone- trzeba próbować :).

W skrócie oto mały schemat przedstawiający działanie poskramiaczy puchu na moich włosach od najmniej działającego:

odżywki b/s w spray'u< silikonowe serum< olej< odżywka d/s

Oto moja do tej pory najlepsza metoda na poskramianie znienawidzonego puchu. A jaka jest Wasza :)?

Zgłaszajcie swoje pomysły (nie tylko włosowe!) na mojego maila. Każdy jest bardzo cenny! Szczegóły TUTAJ

poniedziałek, 7 lipca 2014

Joanna- keratynowa seria do włosów. Moje wrażenia


Jakiś czas temu napisała do mnie bardzo miła Pani Kasia z propozycją współpracy z Laboratorium kosmetycznym Joanna. Do wyboru miałam dwie serie: keratnową oraz arganową. Na temat drugiej czytałam już sporo niezbyt pochlebnych recenzji, więc zdecydowałam się na keratynę.

Zacznę od najgorszego moim zdaniem produktu, a więc szamponu:

Co oferuje nam producent:

Szampon Keratyna zawiera innowacyjny kompleks keratynowy, który rozpoznaje najbardziej uszkodzone miejsca na powierzchni włosa aby je wzmocnić i uzupełnić ubytki keratyny. Dzięki niemu Twoje włosy są chronione i odbudowane dzień po dniu, delikatnie oczyszczone i miłe w dotyku.

Skład:
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamide MPA, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Sodium Chloride, Laureth - 4, Hydroxypropyl Guar, Hydroxypropyltrimonium Chloride, Polyquazemium - 10, Glycol Distearate, Cocamide MEA, Laureth - 10, Almondmethicone, C11 - 15, Pareth - 5, C11 - 15, Pareth - 9, PEG - 90M, Disodium EDTA, Hydrolyzed Keratin, Hydrolyzed Corn Protein, Hydrolyzed Wheat Protein, Hydrolyzed Soy Protein, Citric Acid, Parfum, Butylphenyl Methylopropional, Limonene, Linalool, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothizaolimone, Methylsothiazolimone.

Moja opinia:

Odnośnie tego produktu nie wiązałam większych nadziei i rzeczywiście- nie myliłam się.
Szampon zamknięty jest w wygodnym, czarnym opakowaniu, które uniemożliwia kontrolowania zużycia. Zamyka się na wygodny klik, zabezpieczający przed wylewaniem.
Sam produkt jest dość rzadki i ma przeźroczysty kolor. Pachnie dość specyficznie- za pierwszym powąchaniem wydaje się to przyjemna woń, zaś z czasem zaczyna drażnić.

Przejdźmy jednak do działania, które niestety do najlepszych nie należy.
Na samym początku zastosowałam wszystkie produkty naraz, aby ocenić, jak działają jako cała seria. Oto jak prezentowały się po tym moje włosy:


Pozbawione objętości, suche i szorstkie w dotyku. Najdziwniejsze było to, że były wręcz obciążone (zaraz po myciu!) przy skalpie. Mogę nawet powiedzieć, iż sprawiały wrażenie nieświeżych i lekko przetłuszczonych.

Jak się okazało później, wszystko to za sprawą szamponu. Nie radził sobie z myciem oraz mocno wysuszał moją długość, a zarazem obciążał odrosty przy skalpie. Pozbawiał objętości, ale za to wspomagał skręt.
Zawiera w sobie SLES, ale nie nadaje się pod żadnym pozorem do oczyszczania. Jak dla mnie totalny niewypał...




Czas na neutralny jak dla mnie produkt, który sprawdzi się raczej na włosach niepodatnych na wysuszające działanie alkoholi- odżywkę w spray'u:

Co oferuje nam producent:

Odżywka w spray’u Keratyna zawiera innowacyjny kompleks keratynowy, który rozpoznaje najbardziej uszkodzone miejsca na powierzchni włosa aby je wzmocnić i uzupełnić ubytki keratyny. Dzięki niej Twoje włosy są chronione i odbudowane dzień po dniu, łatwe w rozczesywaniu i pełne życia.

Skład:

Aqua, Glycerin, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Alcohol, Silicone Quatrenium-16, Undeceth- 11, Butyloctanol, Undeceth-5, Laureth-10, Hydrolyzed Keratin, Hydrolyzed Corn Protein, Hydrolyzed Wheat Protein, Hydrolyzed Soy Protein, Parfum, Butylphenyl Methylopropinal, Limonene, Linalool, Hydroxycitronellal, Alpha- Isomethyl Ionone, DMDM Hydantoin, Methylisothiazolinone, Cl: 19140, Cl: 16255.

Moja Opinia:
Odżywka zamknięta jest w przeźroczystym opakowaniu, które posiada wygodny atomizer. Ma identyczny zapach jak szampon.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to alkohol na początku składu, którego moje włosy nie tolerują.
Odżywka ułatwia rozczesywanie, ale w moim wypadku nic poza tym. Puch nie zostaje poskromiony, a długość sprawia wrażenie przesuszonej.
Jak już pisałam jest to produkt dla posiadaczek grubych i na odpornych alkohole włosów.



I na koniec recenzja najlepszego produktu z tej serii, czyli odżywki:

Co oferuje nam producent:
Odżywka Keratyna zawiera innowacyjny kompleks keratynowy, który rozpoznaje najbardziej uszkodzone miejsca na powierzchni włosa aby je wzmocnić i uzupełnić ubytki keratyny. Dzięki niej Twoje włosy są chronione i odbudowane dzień po dniu, mocniejsze i pełne sprężystości.

Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Dimethicone, Glycerin, Paraffinum Liquidum, Quaternium-91, Cetrimonium Methosulfate, Hydrolyzed Keratin, Hydrolyzed Corn Protein, Hydrolyzed Wheat Protein, Hydrolyzed Soy Protein, Triethanolamine, Parfum, Buthylphenyl Methylopropional, Limonene, Lanalool, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinonoe, Methylisothiazolinonoe.

Moja opinia:
Odżywka znajduje się w identyczny opakowaniu co szampon. Jest jednak od niego gęściejsza i ma biały kolor. Pachnie identycznie jak cała seria.

Podczas nakładania jej na włosy czułam charakterystyczny poślizg. Lądowała na mojej głowie zazwyczaj na 2-5 minut. Po jej zmyciu włosy były gładkie i miękkie oraz nie puszyły się tak mocno.


Nie dociążała co prawda odpowiednio, co było widać po końcach, ale i tak sprawdzała się bardzo dobrze.
Prostowała włosy i fajnie wygładzała.

Był to najlepszy produkt z całej serii, do którego mam wrażenie jeszcze wrócę :)

Dziękuję firmie
www.joanna.pl
...za możliwość testowania produktów. Fakt, iż otrzymałam je za darmo nie miał najmniejszego wpływu na moją recenzję.

Miałyście coś z keratynowej serii Joanny?