czwartek, 31 października 2013

Denko (7)


1. Zmywacz z Isany- na pewno będę do niego wracać. Dobrze zmywa lakiery i nie wysusza płytki moich paznokci. Kupię ponownie.

2. Garnier 3w1- to już moje 3-cie opakowanie tego peelingu. Dobrze myje, nie podrażnia i jest bardzo wydajny. Mam jednak już swojego nowego ulubieńca, o którym na pewno w tym miesiącu napiszę. Mimo wszystko ten też jeszcze kiedyś Kupię ponownie.

3. Olejek migdałowy Alverde- Podobał mi się jego zapach i działanie. Dobry na każdą okazję. Więcej pisałam o nim w tym poście. Może kupię ponownie.

4. Serum na porost Babuszki Agafii- zawiodłam się na nim, a pokładałam w tym produkcie duże nadzieje... no cóż. Jego recenzję znajdziecie tutaj. Nie kupię ponownie.

5. Szampon kokosowy Vatika- średniaczek, którego na pewno ponownie nie będę zamawiała przez internet. Pisałam o nim już tutaj. Mimo wszystko nawet go lubiłam, jednak Nie kupię ponownie.

6. Żel pod prysznic z grejpfrutem Joanna- Dostałam go na spotkaniu bloggerek od firmy Joanna. Bardzo ładnie pachnie, a ja lubię takie energetyzująco- owocowe zapachy latem. Myślę, że kiedyś Kupię ponownie.

7. Żel pod prysznic Balea- brazylijskie mango- Bardzo go chciałam wypróbować i udało mi się spełnić to marzenie na spotkaniu bloggerek. Miałam możliwość delektowania się jego zapachem od ABC-Urody. Jest to zapach typowo letni, egzotyczny i przyjemny. Niestety- to wersja limitowana, ale jeśli będę miała okazję to na pewno Kupię ponownie.

8. Spray malinowy Marion- Pisałam o nim już w tym poście. U mnie się nie sprawdził, ale za to ładnie pachniał. Mój TŻ bardzo się z nim polubił. Myślę, że sprawdzi się na zdrowych włosach. Nie kupię ponownie.

9. Balsam Nonique- Owocowy zapach i naturalny skład. Sprawdzał się równie dobrze na moich włosach podczas zabezpieczania ich w saunie. Do ciała był dla mnie za treściwy. Nie kupię ponownie.

10. Mascara MaxFactor 2000 calorie- Polubiłam się z nią. Ładnie wydłużała i rozdzielała rzęsy. Dość naturalnie je pogrubiała. Może kupię ponownie.

11. Próbki szamponu Equilibra przeciwko wypadaniu- Jeszcze po żadnym szamponie moje włosy tak bardzo się nie błyszczały. Były wygładzone i dobrze oczyszczone. Jeśli będę miała okazję to Kupię ponownie pełnowymiarowe opakowanie.

12. Próbka kremu rozświetlającego Corine de Frame- Pięknie pachnie! Jako jeden z niewielu dobrze spisywał się na mojej tłustej twarzy za dnia. Matował skórę, a jego woń utrzymywała się na buzi przez dłuższy czas. Myślę, że Kupię ponownie.

13. Efektima Peeling do stóp- Miałam możliwość jego testowania od Efektimy Skończył się szybciej niż maseczka z tej serii. Ładnie wygładzał skórę i sprawiał, że była bardzo gładka. Nie sądzę jednak, że będę do niego wracać. Nie kupię ponownie.

Mieliście swoich ulubieńców tego miesiąca? :)

wtorek, 29 października 2013

Serum na porost Babuszki Agafii, czyli małe rozczarowanie


Co oferuje nam producent:
Aktywne serum ziołowe na porost włosów zawiera w swoim składzie kompleks ekstraktów i olejów z roślin stymulujących pobudzenie wzrostu - prawoślaz, cytryniec chiński, żeń-szeń, melisa, korzeń łopianu, pokrzywa, kotki brzozowe oraz prowitaminę B5, kompleks drożdży piwnych, papryczkę chili i Climabazol.

Skład:
Althaea Officinalis Extract, Shizandra Chinensis Officinalis Oil, Panax Ginseng Extract, Mellissa Officinalis Leaf Oil, Arctium Lappa roqt Extract, Urtica Dioica Extract, Betula Alba Extract, Yeast Extract, Capsicum Anuum Fruit Extract, Climbazole, Allantoin, Pantothenic Acid, Neolone.

Opakowanie:
Poręczna buteleczka z wytrzymałym atomizerem. Nie rozlewa i rozpyla dobrze płyn. Będzie mi służyć przy aplikacji innych wcierek.



Konsystencja i zapach:
Płyn ma ciekawy, ciemny kolor. Po pierwszym otworzeniu nakrętki poczułam... coca colę!
Nie spotkałam się jeszcze do tej pory, żeby dla kogoś zapach przypominał słynny napój, ale dla mnie jest dokładnym jego odzwierciedleniem.
Po odkręceniu atomizera i dokładniejszym ,,wwąchaniu się'' zaczynają dominować ziołowe nuty.

Moja opinia:
Połowę wcierki podesłała mi Kręconowłosa, spełniając tym samym moje marzenie z chciej- listy.
Kuracja wystarczyła mi równo na miesiąc, więc mogę stwierdzić, że wydajność produktu jest całkiem dobra jak na taką cenę.

Czytałam wiele recenzji tej wcierki i zachwycałam się nią coraz bardziej. Dziewczyny chwaliły się dużym przyrostem, a ja wiązałam z nią coraz to większe nadzieje.

Jak ją stosowałam?
Nakładałam ją codziennie (rano lub wieczorem, zależało to od tego, kiedy myłam włosy) na skórę głowy. Atomizer dobrze spisywał się w swojej roli i ułatwiał jej aplikację.

Zauważyłam szybsze przetłuszczanie się skalpu. Nie był to natychmiastowy przyliz, ale wiem, że moje włosy potrafią być dłużej świeże... Był to zdecydowany minus, ponieważ walczę z nadmiernym wydzielaniem sebum.

Ucieszyłam się bardzo, kiedy już po ok. 2-3 aplikacjach podczas mycia wypadanie znacznie się ograniczyło. Na wannie znajdowałam jedynie kilka włosów, co jest zdecydowanie rekordem jesienną porą.

Największym rozczarowaniem było jednak zmierzenie włosów po całej kuracji... przyrost nie zwiększył się ani trochę!
Moje włosy rosną średnio 1 cm miesięcznie. Tak samo było i tym razem. Nie byłam z tego faktu zadowolona. Być może pokładałam w tym produkcie zbyt wielkie nadzieje, a mój skalp akurat jest na niego odporny.

Mimo wszystko wcierkę mogę polecić ze względu na jej niską cenę. Dla mnie ładnie ograniczyła wypadanie włosów, a przyrost... może u Was spisze się lepiej :)?

Nie wrócę do niej ponownie, a szkoda, bo miałam nadzieję, że znalazłam coś, co przebije Jantar.

Testowałyście osławione serum Babuszki? Przyspieszyło porost Waszych włosów?

niedziela, 27 października 2013

Zapachowa mania, czyli woski Yankee Candles

Tak tak, przepadłam w nich i ja. Od momentu powąchania ich po raz pierwszy na spotkaniu bloggerek od razu wiedziałam, że muszę je mieć.
Była to miłość od pierwszego powąchania, która trwa do teraz.

Do tej pory nie miałam styczności z taką formą zapachów, więc na początku nie wiedziałam jak się je ,,obsługuje''.
Z tego powodu, że tak bardzo w nich przepadłam postanowiłam opisać zapachy jakie posiadam i już wypróbowałam:
(zdjęcia zamieszczę z internetu, ponieważ moje babeczki są już ,,ponadgryzane'' i nie wyglądają za uroczo :))

1. November Rain:


Jest to zapach jak na mój nos typowo męskich perfum. Faktycznie kojarzy się z jesienią i chłodniejszymi wieczorami. Rześki, a zarazem nienachalny.
Bardzo go lubię tak samo jak mój TŻ. Na pewno jeszcze niejednokrotnie zagości w moim domu.
2. Pink Sands:

Słodki, lekko wiśniowy i otulający. Dla mojej babci kojarzy się z kisielem wiśniowym (:D). Nie jest mdły, ale za to kwiatowy i egzotyczny.
Dla mnie jednak ładniej pachnie przez papierek niż po jego rozgrzaniu. Wówczas jest trochę bardziej sztuczny.

3. Lake Sunset:


Ten zapach najmniej mi się podobał. Był za ciężki i przytłaczający. Jest w pewnym sensie nastrojowy, ale im dłużej się pali, tym bardziej mnie męczy. Zdecydowanie nie zachwycił aż na tyle, żebym ponownie do niego wróciła.

4. Waikiki Melon:

 Uwielbiam go. Kojarzy mi się z latem i soczystymi, egzotycznymi owocami. Orzeźwiająca mieszanka z zamorskim melonem w roli głównej.
Na pewno go kupię jeśli na dworze znowu się ociepli. Lubię takie energetyzujące zapachy!

5. Fluffy Towels:


Zapach jak dla mnie zbyt proszkowy. Wosk pachnie świeżym praniem, które zostało dopiero wyjęte z pralki.
Przyjemny, ale moim zdaniem nie na dłuższy czas. Lekko męczy, a spodziewałam się czegoś bardziej otulającego.
Jeśli jednak lubicie zapach rzeczy po praniu to jak najbardziej polecam.

6. A Child's Wish:


Palę go obecnie i przyznam, że bardzo się z nim polubiłam. Czuć tutaj świeżą trawę wiosną. Polne kwiaty i delikatne promienie słoneczne, to coś, co możemy sobie wyobrażać po jego odpaleniu.
Lubię takie niezbyt ostre nuty kwiatowe, więc myślę, że kiedyś do niego wrócę.

W moich zbiorach są jeszcze Turqouise Sky, Cinnamon Stick, Beach Flowers oraz Beach Walk, których jeszcze nie odpalałam.
Wszystkie pachną świetnie, ale już mam chrapkę na jesienno- zimowe nowości.

Swoje babeczki kupiłam w sklepie Homedelight i stąd też zapożyczyłam obrazki.

Macie jakieś godne polecenia woski na chłodne wieczory?

piątek, 25 października 2013

Drogocenny olejek brzoskwiniowy Bielenda


Co oferuje nam producent:
Drogocenny Olejek Brzoskwiniowy 3w1 to prawdziwy upiększający eliksir dla Twojego ciała, twarzy i włosów. Kompozycja składników odżywczych wyraźnie rewitalizuje, odnawia i regeneruje oraz poprawia nawilżenie i elastyczność skóry.

Skład:
Glycine Soja(Soybean) Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Prunus Persica (Peach) Kernel Oil, Passiflora Incarnata Seed Oil, Elaeis Guineensis (Palm) Oil, Tocopherol, Squalene, Ascobryl Palmitate, Beta-Sitosterol, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylopropional, Cinnamal, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.

Opakowanie:
Buteleczka z pompką jest bardzo wygodna, ponieważ bez brudzenia rąk możemy dozować odpowiednią ilość olejku.
Nie podoba mi się jednak duże ciśnienie pod jakim jest ,,wyrzucana'' zawartość z opakowania.
Jeśli chcemy na dłoń nalać dwie pompki olejku, przy drugiej zacznie się już rozchlapywanie, ponieważ wydostaje się on przez małą dziurkę i na dodatek bardzo szybko.

Konsystencja i zapach:
Olejek jest przeźroczysty. Pięknie pachnie brzoskwiniami. Nie jest to chemiczna, czy też nachalna woń i naprawdę mi się podoba.
Pozostaje na skórze przez dłuższy czas.

Moja opinia:
Olejek otrzymałam na spotkaniu bloggerek od firmy Bielenda. Od razu wpadł mi w oko, a po jego powąchaniu przepadłam.
Jestem fanką takich delikatnych, owocowych zapachów.

Od razu mówię, że nie stosowałam go na twarz. Nigdy nie nakładałam na nią olejków i póki co widocznie tego nie potrzebuje.

Ciało:
Producent obiecuje, że olejek ma nietłustą formułę... Nie wiem co o tym sądzić. Dla mnie każdy film, który pozostaje na skórze po użyciu balsamu jest problematyczny, olejków po prostu nie trawię.
Nie zauważyłam, żeby nie tłuścił skóry, ale za to po jego aplikacji unosi się za nami piękna, brzoskwiniowa woń.
Używam go teraz jako ,,poślizg'' pod maszynkę Cellesse i spisuje się w tej roli świetnie :)

Włosy:
Tutaj szału nie było. Olejowałam nim włosy, ale nie zauważyłam większych zmian. Minimalnie nabłyszczał, lecz nie dociążał i nie wygładzał.
Łatwo się zmywał, więc byłby dobrym rozwiązaniem dla dziewczyn posiadających włosy cienkie i skłonne do obciążeń.

Nie sprawdził się jednak do zabezpieczania końcówek. Tutaj był już za ciężki.
Zdecydowanie obciążał długość i sprawiał, że moje włosy zaczynały się strączkować. Nie nakładałam go więc po umyciu.

Dla mnie ten olejek jest zwykłym przeciętniakiem. Możliwe, że docenią go wielbicielki olejków do ciała, bo ja do nich nie należę.
Drogi nie jest, więc zawsze można pokusić się na jego testy.

Osobiście na pewno więcej się na niego nie zdecyduję, ponieważ po prysznicu wolę zwykłe balsamy, które nie pozostawiają żadnej warstwy na ciele, a moje włosy preferują solidniejsze dociążenie i ujarzmienie.

UWAGA: Ma długą datę ważności, ale po otwarciu możemy go stosować tylko 3 miesiące!

Wypróbowywałyście któryś z olejków Bielendy? Sprawdziły się u Was?

środa, 23 października 2013

KONKURS, wygraj zestaw do keratynowego prostowania włosów!




Nadszedł oczekiwany, konkursowy post. Wraz z firmą Alpha Keratyna postanowiłam zorganizować rozdanie z oryginalną nagrodą!

Zapraszam do konkursu, w którym nagrodą jest zabieg keratynowego prostowania włosów Alpha – Keratyna. Specjalnie dobrany kompleks keratynowy wnika w szczeliny włosów oraz tworzy ochronną otoczkę dzięki czemu zatrzymuje nawilżenie wewnątrz włosa. Nasz produkt nie zawiera formaldehydu ani szkodliwych chemikaliów. ... Jeśli masz zniszczone, szorstkie włosy bez połysku i chcesz osiągnąć efekt gładkich, lśniących, prostych włosów, jest to zabieg dla Ciebie.

 Konkurs trwa do 22.11.2013r. do godziny 0.00.

Oto formularz, jaki powinnyście mi wysyłać na podany adres mailowy, podany poniżej.

1. Imię:
2. Obserwuję bloga jako:
3. Polubiłam profil Alpha Keratyna jako:
4. Zdjęcie włosów
5. Powinnam wygrać ten konkurs ponieważ...
Aby zyskać dodatkowe punkty, można umieścić na swoim blogu banner konkursowy:


+ 6. Banner: (adres bloga)

Czekam na zgłoszenia mailowe pod adresem: konkursmichaliny@gmail.com.
Zgłoszenie powinno zawierać imię kandydatki wraz ze zdjęciem włosów i krótkim uzasadnieniem czemu to właśnie Ty powinnaś wygrać konkurs. Zwyciężczynię wybiorę osobiście z przedstawicielem firmy Alpha – Keratyna.

Warunkiem udziału w konkursie jest również wyrażenie zgody na udostępnienie Twojej opinii na temat zabiegu i jego zalet na moim blogu w formie posta , oraz stronie i profilu facebookowym producenta, bycie obserwatorem bloga oraz polubienie profilu Alpha – Keratyny na facebooku .  Ponadto zwyciężczyni zobowiązuję się postępować zgodnie z instrukcją załączoną do opakowania, jeśli będzie coś niezrozumiałego w procedurze jest zobligowana do kontaktu telefonicznego na nr: 22 388 78 44 lub mailowy biuro@alpha-keratyna.pl mailto: biuro@alpha-keratyna.pl. Zwyciężczyni przyjmuje do wiadomości, że dla utrzymania efektu zabiegu keratynowego prostowania włosów należy stosować szampony i odżywki bez chlorku sodu (sodium chloride) SLS i SLES

 Ze zwyciężczynią skontaktujemy się w ciągu 4 dni od zakończenia konkursu w celu ustalenia adresu do wysyłki.
 

Prosimy o zgłaszanie się osób powyżej 18 roku życia.

Zapraszam do udziału!

niedziela, 20 października 2013

(12) MSSN... Podgrzewanie olejków

Wiem, że miał być konkurs, ale muszę dokładnie go przeprowadzić wraz ze współorganizatorkami, więc dzisiaj jeszcze o czym innym.
Post nie będzie zbyt odkrywczy, ale wiele osób ma problem z używaniem olejków.



Nie wszystkie olejki są płynne i łatwe w ,,obsłudze''.
Kokosowy, Sesa i wiele innych w temperaturze pokojowej są stałymi substancjami.
Dziewczyny proponują podgrzewanie całej buteleczki w gorącej wodzie, a następnie korzystanie z jej zawartości.

Dla mnie jest to jednak zbyt czasochłonne i znalazłam swój sprawdzony sposób, dzięki któremu roztapiam olejki lub też jedynie podgrzewam w kilka sekund.

Metoda jest banalnie łatwa. Na mały talerzyk wydobywam odpowiednią ilość olejku, a następnie włączam najcieplejszy nawiew w suszarce i podgrzewam go od spodu.
Olejek staje się momentalnie ciepły i płynny, przez co, po krótkiej chwili jest już gotowy do nakładania.

UWAGA: Należy odpowiednio kierować nawiew suszarki na talerzyk, ponieważ możemy się nim oparzyć (tak tak, zdarzyło mi się :D)

Ameryki nie odkryłam, ale podzieliłam się z Wami swoją ulubioną metodą rozgrzewania olejków.
Pamiętajcie, że wiele z nich lepiej działa, kiedy są odpowiednio rozgrzane. Składniki szybciej przedostają się do wnętrza włosów, a skalp z chęcią przyjmuje więcej dobra.

Zgłaszajcie swoje pomysły na mojego maila. Każdy jest bardzo cenny! Szczegóły TUTAJ

piątek, 18 października 2013

Jak w przeciągu roku zmieniły się moje włosy?

Ciężko powiedzieć od kiedy tak na prawdę zaczęłam przygodę z pielęgnacją włosów. Niewinne początki przypadają na wrzesień, zaś powolne rozkręcanie na październik.
Uważam, że właśnie rok temu zaczęłam świadomie dbać o swoje włosy.

Początki były trudne. Włosy puszyły się niezmiernie. Nie dało się ich w żaden sposób ujarzmić. Prostownica i sylikony zrobiły swoje.


Popełniałam wiele błędów. Największym było stosowanie kilku rzeczy naraz, przez co nie mogłam określić ich prawdziwego działania.
W taki sposób zmarnowałam (bo jak to inaczej ująć?) olejek Sesa, maskę Kadzidłową i puder do włosów.
Szampony zmieniały się za każdym myciem tak samo jak i maski oraz oleje. Gdzie ład i porządek?

Nie znosiłam siebie w kręconych włosach, więc na początku nie dawałam spokoju suszarce. Z czasem zaczęłam akceptować swoje kręćki takie, jakimi są:


Zaczęło być coraz lepiej. Próbowałam nowych sposobów, porzuciłam chemiczne farby na rzecz henny i nadal nie przestawałam eksperymentować z falami:


...i wychodziło mi coraz lepiej :). Odkryłam, że moje włosy najbardziej lubią warkocze. Puszą się po nich zdecydowanie mniej i ładnie wyglądają!

Zebrałam też dość spory garnizon, o którym pisałam tutaj.

Czuję, że zrobiłam postępy. Moje włosy nabrały życia i wyglądają o wiele zdrowiej. Jestem zadowolona z ich przyrostu i kondycji.

Porzuciłam fryzjerskie podcinanie końcówek na rzecz własnych nożyczek i pomocy rodziny.

Odnalazłam swoją najlepszą do tej pory płukankę. Mniej więcej wiem już co moje włosy lubią, a czego nie.
Znalazłam umiar w stosowaniu kosmetyków i mogę rzetelnie oceniać każdy z osobna.

Wiem, że nadal mało wiem o moich włosach (:D). Przede mną jeszcze długa droga, ale mam nadzieję, że będzie ona pełna postępów i kroków ku lepszemu.

Małe porównanie:


Widać efekty mojej zawziętej pracy ;)? Mam dla Was również niespodziankę.
Z okazji roku mojej pielęgnacji już w kolejnym poście czeka na Was konkurs ze świetną nagrodą.
Jak myślicie co to będzie?

środa, 16 października 2013

Olejek Khadi stymulujący porost włosów


Co oferuje nam producent:
Wiele osób dotknął problem wypadania włosów. Dla nich firma Khadi przygotowała niezwykle skuteczne rozwiązanie -  ziołowy Olejek Stymulujący Wzrost Włosów. Olejek przyspiesza porost włosów i zapobiega ich utracie. Jest wykonany z najlepszych naturalnych ziołowych składników.
Wykonany na bazie oleju sezamowego, kokosowego i rycynowego. 

Skład:
Sesamum Indicum (Sesamol), Cocos Nucifera (Kokosnubol), Ricinus Communis (Castrol), Citrullus Colycynthis (Koloquinthe), Sida Cordifolia (Bala), Abrus Precatorius (Gunja), Butea Monosperma (Palasa), Vinca Rosea (Immergrun), Trigonella Foenum Graecum (Bockshornklee), Eclipta Alba (Bringaraj), Bacopa Monnieri (Brahmi), Daucus Carota Sativa (Karottenol), Rosmarinus Officinalis (Rosmarin)

Opakowanie:
Miękka butelka o świetnym dozowniku. Wylewamy odpowiednią ilość, a następnie kliknięciem zamykamy buteleczkę.
Korek się nie brudzi, mam wrażenie, że mało mu brakuje do ,,niekapka'' :D


Konsystencja i zapach:
Płynny i pachnący ziołami. Zapach nie dla każdego może przypaść do gustu, ponieważ należy do tych bardziej ostrych i intensywnych. Dla ludzi o ,,moim nosie'' nie będzie on jednak przeszkodą.
Kiedy naleje się go na rękę jest praktycznie bezbarwny.

Moja opinia:
Bardzo się cieszyłam, kiedy udało mi się go wygrać w konkursie. Postanowiłam zacząć jego testy z nadzieją, że pomoże moim włosom rosnąć w jak najszybszym tempie.

Przed każdym myciem podgrzewałam go na talerzyku, a następnie wmasowywałam w skalp i pozostawiałam na ok. 3 godziny.
Efekty jakie uzyskałam bardzo mnie zadowoliły, chociaż nie powaliły na kolana...

W przeciągu miesiąca moje włosy urosły o 2 cm, co jest dobrym wynikiem, ale potrafiły wypaść lepiej.
Pojawiły się nowe baby hairs, a stare rosły coraz szybciej. Mogę się cieszyć ponownym wysypem antenek jak po Jantarze.

Miałam jednak wrażenie, że po jego nałożeniu leci mi więcej włosów z głowy. Nie było tak za każdym razem, ale odniosłam wrażenie, że zbieram mniej włosów z wanny, kiedy nie nałożę go przed myciem.
Nie jest to jednak ogromny kłak, a ok 20 włosów.

Olejek jest bardzo wydajny. Zrezygnowałam z nakładania go na włosy, ponieważ zioła robiły swoje i moja długość mocniej się puszyła. Do stosowania na samą skórę głowy będzie mi wystarczał na bardzo długo.

Czy mogę go polecić... Ciężko mi powiedzieć. Wiele dziewczyn skarży się, że na ich głowach nie zrobił on praktycznie nic, więc za taką cenę bałabym się ryzykować.
Szału w przyroście nie daje (bynajmniej w moim wypadku), ale też dobrze się spisuje.
Nie obciąża i dobrze się zmywa, więc osoby z cienkimi włosami nie powinny mieć z nim problemu.

Jeśli bardzo nas kusi- ok, czemu nie, możemy dać mu szansę, ale sama na pewno go ponownie nie kupię ze względu na (jak na moje oko) wygórowaną cenę.

Miałyście do czynienia z tym olejkiem? Wypadł u Was lepiej?

poniedziałek, 14 października 2013

Włosowa chciejlista

To, że mam bana na zakupy nie oznacza, że w głowie nie mogę tworzyć listy rzeczy, którą pragnę przetestować, dzięki blogowym pochwałom dziewczyn.

Oto i ona:



1. Maska Omnia Maschera Capelli z arganem- kuszą mnie wszystkie maski tej firmy, ale w pierwszej kolejności chcę przetestować właśnie tą.
Za wiele ochów i achów naczytałam się na ich temat!

2. Maska oliwkowa Ziaja- pamiętam, że sprawdziła się u dziewczyny, której włosy są podobne do moich, a więc czemu by nie przetestować?

3. Czarna maska Marokańska Planeta Organica- do jej zakupu również zostałam skuszona pewną recenzją. Mam nadzieję, że na moich włosach sprawdzi się bardzo dobrze.

4. Odżywka Schauma z fito kofeiną- u mojej włosowej siostry sprawdza się bardzo dobrze, więc u mnie na pewno zyska również pozytywną recenzję.

5. Odżywka w spray'u Gliss Kur ultimate oil elixir- przemawia do mnie najbardziej z całej serii. Na sezon zimowo- czapkowo- szalikowy będzie nieodłącznym elementem pielęgnacji.

6. Szampon Aleppo- Nie miałam jeszcze żadnego szamponu z tej firmy. Na jego temat przeczytałam najwięcej pozytywnych recenzji. Mam nadzieję, że zadziała tak samo dobrze i u mnie :)

7. Balsam z arganem Green Phramancy- łopianowy się sprawdził wyśmienicie. Czas przetestować więc i ten. Mam nadzieję, że będę nim tak zachwycona jak i jego bratem.

Miałyście coś z mojej listy rzeczy wymarzonych? Może możecie coś polecić :)?

sobota, 12 października 2013

Krótko o moich dotychczasowych hitach

Co włos to inne upodobania. Nie każdy zgodzi się z moją listą ulubionych rzeczy, ale myślę, że dziewczyny o włosach chociaż trochę podobnych do moich poprą ten post.
Oto lista i krótkie opisy tego, co do tej pory dawało najlepsze efekty na mojej głowie:

1. Odżywka: Balsam łopianowy Green Phramancy:

ceneo.pl

Dostałam jego dużą odlewkę, a moje włosy się w niej zakochały. Świetnie dociąża pasma, nabłyszcza je i sprawia, że są jedwabiście miękkie. Na pewno kupię jego pełnowymiarową wersję i wtedy napiszę pełną recenzję.
Mogłam na niego zawsze liczyć, ponieważ niezależnie od pogody panującej za oknem działał tak samo dobrze.



2. Szampon: Love2Mix z proteinami pszenicy i żółtkiem:

Próbowałam jego braci z bambusem i papryczką chilli, ale żaden z nich tak dobrze nie działał jak ten.
Dobrze myje, a zarazem pielęgnuje włosy.
Dzięki delikatnemu składowi sprawia, że są puszyste i błyszczące. Nie mam problemu z ich rozczesaniem.
Myjąc nim włosy nie muszę już pamiętać o odżywce, ponieważ i bez niej wyglądają świetnie.
Pełna recenzja w tym poście.


3. Maska: Kuracja arganowa od BingoSpa:

bingosklep.com.pl
Mam również jej sporą odlewkę. Spisuje się podobnie jak odżywka z Green Phramancy. Dodatkowo mam wrażenie, że lekko prostuje włosy.
Sprawia, że są podatne na stylizacje i ładnie się układają. Mięsiste i błyszczące
... czego tu więcej chcieć :D

4. Wcierki: Jantar:



Dzięki niej  na mojej głowie zawitało mnóstwo nowych włosków, które rosły w zastraszającym tempie. Długość również ruszyła z miejsca aż do 3 cm miesięcznie.
Nie powodował szybszego przetłuszczania się i nie podrażnił skalpu. Mam jednak wrażenie, że chyba pojawił się dla niego konkurent, o którym wkrótce napiszę ;)
Pełna recenzja w tym poście.
5. Oleje: Oliwka Palmer's:


Nic tak świetnie nie wygładzało moich włosów jak jej nałożenie przed myciem. Fale się prostowały, a długość niezmiernie się błyszczała. Pojedyncze włoski nie były skore do odstawania no i ten ciasteczkowy zapach....
Pełna recenzja w tym poście.
6. Suchy szampon: Batiste:


W kryzysowych sytuacjach zawsze mogę na niego liczyć. Włosy nie wyglądają za ciekawie, a już nie mam czasu na ich umycie? Spokojnie, przecież jest Batiste! Działa cuda i genialnie unosi włosy u nasady.
Piękny zapach utrzymuje się na mojej głowie długi czas.
Pełna recenzja w tym poście.

7. Półprodukt: Odżywka białkowa:
 
kangoo.pl


Odżywka lub maska się nie sprawdza? Nic straconego, wystarczy dodać do niej łyżeczkę odżywki białkowej i po sprawie. Świetnie wygładzała moje włosy i sprawiała, że były bardzo mięsiste.
Moje pasma lubią taką porcję protein.
Przepis na maskę z odżywką w tym poście.



8. Płukanka: z kwasem mlekowym:
bingo24.pl

Nic tak świetnie nie domyka łyse włosów jak płukanka z kwasem mlekowym. Wystarczy jego kilka kropli, a mam zapewniony good hair day.
Długość pięknie się błyszczy, a o puchu mogę zapomnieć!
Przepis na płukankę w tym poście.


Oto cały zbiór moich włosowych faworytów, których zdążyłam poznać przez cały rok włosomaniactwa.
Mam nadzieję, że lista będzie się powiększać, a ja będę odkrywać jak najwięcej takich perełek.

Macie swoich faworytów?

czwartek, 10 października 2013

Olej kaktusowy Vatika


Co oferuje nam producent:
Działanie olejku:
- olejek intensywnie odżywia włosy,
- likwiduje łupież,
- pobudza komórki włosów i mieszków włosowych do szybkiego wzrostu,
- poprawia gęstość i elastyczność włosów,
- nadaje włosom zdrowy połysk,
- opóźnia proces siwienia,
- nabłyszcza i odżywia włosy nie przetłuszczając i nie obciążając ich,
- zapobiega łupieżowi, łagodzi podrażnienia skóry głowy,
Odżywia włosy od środka, a nie tylko zamyka rozchylone łuski.


Skład:
Paraffinum Liquidum, Canola Oil, Palm Oil, Olea Eurpoaea (Olive) Oil, Phenyltrimethicone, Parfum, Aloe Barbadensis (Cactus) Extract, Avobenzone, Eruca Sativa (Garger) Extract, Vitamin E Acetate, Rosemarinus Officinalis (Rosemary) Ropa, tert butylu Hydro Benzochinon, Allium sativum (Garlic) Extract, CI12740, CI61565.

Opakowanie:
Posłużę się w tym wypadku z tego co widzę na jego zdjęciach. Zwykła plastikowa butelka (moim zdaniem taka sama jak w Amli Gold). Otwór duży, więc trzeba uważać z dawkowaniem oleju.
(allegro.pl)

Konsystencja i zapach:
Olejek jest zielony. Niestety jego koloru za żadne skarby nie dało mi się ująć na zdjęciach. Wierzcie mi na słowo i na jego kolor widoczny przez opakowanie ;).
Pachnie orientalnie, kadzidłowo, czyli tak jak lubię. Zapach rzadko kiedy utrzymywał się na włosach.

Moja opinia:
Polecany jest on przeciwko wypadaniu i przy wspomaganiu porostu. Od razu się przyznaję, że na skórę głowy go nie nakładałam. Wolę oszczędzić mojej jej kontaktu z parafiną przez dłuższy czas, która wiedzie rej w składzie.

Moja długość za to ją uwielbia. Działanie tego olejku mogę porównać do Amli Gold. Mają podobne zapachy, a efekty, które pozostawiają na włosach są wręcz identyczne.
Długość ładnie się błyszczy, jest ujarzmiona i nie puszy się tak jak zwykle.
Olejki z parafiną jako jedyne tak świetnie nabłyszczają moje pasma. Niezależnie na jaki czas go nakładałam efekty były podobne.
Nie obciążał włosów i nie powodował szybszego ich przetłuszczania się.

Dla osób, które nie obawiają się parafiny mogę zdecydowanie go polecić. Podoba mi się jego działanie i na pewno jeszcze nie raz w moich zbiorach znajdzie się jakiś parafinowy olej :)


Jak widać parafina nie zawsze jest AŻ taka zła!

Lubicie olejki na bazie parafiny? Testowałyście Vatikę?

wtorek, 8 października 2013

Twarda woda zdrowia NIE doda

Od pół roku jestem posiadaczką filtrów zamontowanych w taki sposób, aby dostarczały do kranów wodę odkamienioną.
Proces filtracji opiera się na zasadzie użycia soli kamiennej, dzięki której woda zostaje odpowiednio zmiękczona.
Od tego momentu zauważyłam wiele zmian, ale o tym za chwilę.

Twarda woda to zazwyczaj codzienność. Zależy to oczywiście od miejsca zamieszkania. Na wsi, będzie ona zdecydowanie mniej zanieczyszczona niż w dużym mieście, ale i tak nie oznacza to, że jest miękka jak deszczówka.

Jaki wpływ ma twarda woda?:
- Osad powstający w łazience
- Stałe pojawianie się kamienia, przez co musimy używać wielu środków chemicznych
- Mętna kawa i herbata
- Awarie sprzętów AGD
- Nadmiar magnezu i wapnia mogą powodować kamienicę nerkową
- Po prysznicu skóra jest sucha i łuszczy się
- Włosy są słabo odżywione
- Podrażnienia cery trądzikowej
... i wiele wiele innych

Odkamienioną wodę posiadam już spory czas,  więc mogę wyciągnąć kilka wniosków na jej temat:

Wpływ na otoczenie:
+ Potrawy stały się zdecydowanie smaczniejsze. Intensywny smak twardej wody zazwyczaj niwelował pełną gamę smaków, przez co nie mogłam tak samo jak teraz delektować się podczas jedzenia.

+ Ubrania przestały tak intensywnie tracić kolor podczas prania, ponieważ teraz zużywam mniej proszków.
Są bardziej miękkie i przyjemniejsze podczas noszenia.

+ Zniknął problem kamienia w dzbanku. Mogę już teraz swobodnie korzystać z wody bez obaw, że do mojego kubka znowu wleci płatek twardej wody...

+ Sprzątanie jest zdecydowanie łatwiejsze, ponieważ woda ta pozbawiona jest minerałów osadzających się na różnych przedmiotach. Zniknął uciążliwy osad z wanny pojawiający się po kąpieli.

+ Pralka przestała być nękana kamieniem. Nie osadza się już i jej nie niszczy.

Wpływ na ciało/ twarz:
- Ciężko jest domyć mydło z rąk. Są wiecznie śliskie i muszę zużyć dużo wody, by je wymyć.

+ Ciało po wyjściu spod prysznica jest gładkie nawet bez nakładania balsamu.

+ Mam wrażenie, że jestem bardziej czysta, niż po myciu się wodą twardą.

+ Moja twarz przestała mieć humorki. Problem z wypryskami zmniejszył się do 0

+ Zęby są bardziej gładkie po wymyciu. Mam wrażenie, że spowolniło się odrobinę tempo powstawania kamienia.

Wpływ na włosy:
- Delikatnie szybciej się przetłuszczają.

- Muszę nakładać więcej odżywki, ponieważ mam wrażenie, że włosy bardziej ją chłoną.

+ Szampony świetnie się pienią. Nawet te o rzadkiej konsystencji mają tendencję do tworzenia piany.

+ Włosy stały się bardziej błyszczące i pełne życia.

+ Po oczyszczeniu ich szamponem z SLES mam wrażenie, że są na prawdę czyste i nic na nich nie pozostało.


Jak widać woda miękka bardzo dobrze spisuje się w moim domu. Ma swoje małe wady, ale nie przeszkadzają mi bardzo, a z mocno pieniącym się mydłem nauczyłam się żyć :D
(Ostatnio koleżanka odwiedzająca mnie powiedziała:
Mydło z rąk w Twoim domu może do końca zmyć chyba tylko Chuck Norris :D)

Miałyście do czynienia z miękką wodą? Jak się u Was spisywała?

niedziela, 6 października 2013

(11) MSSN... Ujędrnienie i zmniejszenie cellulitu w tydzień!+ Podlasianki łączcie się!


Chyba każda z nas potwierdzi, że facetom możemy pozazdrościć braku pomarańczowej skórki...
Wszędzie bombardują nas reklamami balsamów, ser, peelingów i innych cudów likwidujących cellulit.
Jestem jeszcze osobą młodą, ale wiadomo, że pomarańczowa skórka nie zna litości. Dawniej, kiedy codziennie biegałam mogłam się cieszyć jędrnymi nogami bez grama niepożądanego tłuszczyku.

Obecnie nie mam na to czasu. Nie było to moim największym problemem, ponieważ moja waga jest unormowana, ale czy życie nie byłoby piękniejsze bez tych małych grudek?

Od 2 tygodni jestem posiadaczką magicznego sprzętu o nazwie Cellesse marki Philips.
Historia jego posiadania jest dość śmieszna tak samo jak i cena, za którą go moja mama nabyła.


Pewna pani nie wiedziała do czego służy ten sprzęt i sprzedała go za... 2 euro! (Normalnie kosztuje ok. 180 zł, także tanie to cacko nie jest.)

Jak się do tego zabrać?
Codziennie przez ok 10-20 min. (zależy od upodobań) masujemy obie nogi.
Podłączamy maszynkę do prądu i przesuwamy po nodze w miejscach dotkniętych cellulitem.
Nie jest to typowy masaż, ponieważ nasza skóra zostaje ,,zasysana'' (coś w stylu baniek). Natężenie ssania możemy regulować w skali od 1 do 5, więc myślę, że każda znajdzie odpowiednią moc dla siebie.

Osobiście wraz z mamą nakładam na nogi oliwkę, aby było wygodniej przesuwać maszynkę, a następnie przez 10 min przeciągam ją po moich udach i pośladkach.

Efekty u mnie:
Po pierwszym zastosowaniu (moc 4) miałam zwyczajne zakwasy! Czułam się, jakby mięśnie moich nóg miały za sobą spore kilometry jak podczas biegania. Skóra była zaróżowiona.
Z kolejnymi dniami nie wierzyłam własnym oczom, pomarańczowa skórka zmniejszała się coraz bardziej, a nogi i pośladki stawały się coraz to jędrniejsze i twardsze.

To dopiero 8 dzień masażu, a efekty są na prawdę zauważalne. Nawet mój TŻ powiedział, że nie wie jakim cudem moja maszynka tak bardzo ,,utwardziła'' moje nogi. Jestem nią zachwycona!

Jestem młodą osobą, więc można powiedzieć ,,co ona wie o prawdziwym cellulicie''. Cellesse testowała jednak też moja mama:

Efekty u mojej mamy:
Takie same jak u mnie! Jej noga stała się również jędrniejsza, cellulit znika.
Jest bardzo zadowolona, ponieważ 10 min dziennie zwykłego przesuwania maszynką po nodze sprawia cuda!

Podsumowując jestem bardzo zadowolona z tego sprzętu. Moim zdaniem działa cuda i uważam, że jest wart swojej ceny zdecydowanie.
Zauważyłam również wiele pochlebnych opinii na jego temat. Nie tylko ja się tak zachwycam jego działaniem.
To najlepsza do tej pory rzecz, która w tak krótkim czasie wspomaga redukcję cellulitu!

Zgłaszajcie swoje pomysły na mojego maila. Każdy jest bardzo cenny! Szczegóły TUTAJ

Chciałabym również zaprosić wszystkie podlaskie (i okolice), kosmetyczne bloggerki do wzięcia udziału w


Atmosfera jest przednia, na prawdę mogę polecić takie spotkania, ponieważ sama mam już 2 za sobą.
Zapraszam, im więcej nas, tym lepiej!

piątek, 4 października 2013

Eleganckie i przydatne akcesoria do włosów

Momentami natykam się na na prawdę ciekawe rzeczy do włosów które świetnie zdobią głowę.
Chciałabym się z Wami podzielić takimi drobiazgami, które mogą ułatwić nam życie lub też przyciągać wzrok na ulicy (a może jedno i drugie :)?:

1. Wypełniacze do koków



Jest ich masa. Od własnoręcznie robionych, z uciętych skarpetek, przez gąbki aż po inne wymyślne odmiany.
Nadają naszemu kokowi objętości i są obecnym hitem w uczesaniu! Świetnie trzymają niesforne pasma w ryzach i są bardzo wygodne.

2. Gumki z metalową obręczą (hair cuff)


Mam złotą i jestem z niej bardzo zadowolona. Bardzo ładnie prezentuje się na zwyczajnej kitce (szczególnie wtedy, kiedy włosy są proste).
Dobrze trzyma kuc w kupie i nie ściska mocno włosów, przez co nie odczuwam nasilonego bólu cebulek.

3. Silikonowe gumki do włosów


Zwyczajne gumki nie zawsze wyglądają efektownie na końcach naszych warkoczy. Są za duże i wykrzywiają końcówki w różne strony świata.
Silikonowe gumki nie wyrywają włosów tak jak recepturki i bezproblemowo ujarzmiają nasz ,,pędzelek'' na końcu upięcia.

4. Apaszki i opaski


Niezawodne na upalne dni dla osób z grzywką, która lepi się do czoła.
Może również być świetną ozdobą do różnych fryzur. Nie ciśnie w okolicach uszu, a zarazem dodaje kobiecości.

5. Spinka do upięcia włosów


Podczas tworzenia wymyślnych fryzur, w których będzie liczył się każdy detal będzie to rzecz niezawodna.
Sama zastanawiam się nad jej zakupem, ponieważ znacznie ułatwiłaby mi to próby tworzenia jakichkolwiek uczesań...

6. Spinka do upięcia koka (lucy twister)


Dzięki niej można osiągnąć bardzo ciekawy efekt. Podoba mi się pierwszy obrazek z fryzurą na kształt litery ,,S''. Nie wyrywa i nie ciągnie włosów.

7. Spinki podnoszące włosy


Efekt wychodzi na prawdę niesamowity. Mam takie i na prawdę mogę polecić. Mocowanie jest trochę trudne (lekki tapir obowiązkowy), a na moich śliskich włosach przy skalpie potrafi się zsuwać. Zabezpieczenie wsuwką jest czasami koniecznie.

8. Spin pins


Muszę je mieć. Jestem ciekawa czy będą łatwe w użyciu. Moim zdaniem jest to wygodniejsza metoda tworzenia koczka.
Myślę, że cebulki włosów nie będą tak mocno ciągnięte jak w przypadku gumki.

9. Kokardy


Jestem w nich zauroczona. Są dla mnie najpiękniejszą ozdobą do koków.
Niestety sama żadnej jeszcze nie mam, ale na pewno się to zmieni!
Pomimo tego ostatnio królują wśród akcesoriów do włosów.

10. Nausznica- wsuwka



Dla odważniejszych, ale również pięknie się prezentuje. Z chęcią przygarnęłabym takie cacko jako niecodzienną ozdobę.

Macie swoje perełki wśród ozdób, których nie spotyka się na co dzień?