Na samym początku chciałabym Wam podziękować. Mój blog przekroczył już 100 tys. wejść, co mnie bardzo cieszy! Dzięki temu widzę, że lubicie odwiedzać tą stronę i interesują Was moje wpisy. Raz jeszcze dziękuję!
Do tej pory ani razu nie trafiłam na pomadkę do ust, po której zużyciu powiedziałabym- ,,tak, jeszcze kiedyś na pewno do niej wrócę!''.
Natłuszczały usta, lekko chroniły, ale nic poza tym. Żadna nie potrafiła zregenerować popękanych i spierzchniętych warg, potraktowanych chłodnym powietrzem.
Na spotkaniu bloggerek otrzymałam próbkę osławionego w blogosferze Carmex'a. Byłam go bardzo ciekawa, ponieważ naczytałam się wiele pozytywnych opinii na jego temat.
Pierwszy raz, kiedy tylko nałożyłam go na usta zachwyciłam się wiśniowym i długo trzymającym się na ustach zapachem.
Kolejną rzeczą był efekt delikatnego chłodzenia. Fakt- na zimne dni nie jest on wskazany, ale całe szczęście utrzymuje się tylko chwile.
Po jego nałożeniu usta nie są nieprzyjemnie klejące lub tłuste. Czujemy nawilżenie, ale jest ono bardzo przyjemne.
Gapą jestem, a więc nie dopilnowałam się i zapomniałam pewnego dnia nasmarować swoich ust przed wyjściem z domu.
Efekt jest dość oczywisty- wieczorem czułam pieczenie, a moje wargi były spierzchnięte.
Na noc postanowiłam nałożyć na nie Carmex'a i tym samym wypróbować prawdziwe jego działanie.
Jakie było moje zdziwienie po przebudzeniu!
Usta były zagojone. Zniknęły zaczerwienienia, suche skórki i nieprzyjemne uczucie pieczenia. Miałam wrażenie, że całkowicie się zregenerowały.
W taki sposób Carmex stał się moim dotychczasowym ulubieńcem wśród pomadek do ust. Bardzo lubię jego zarówno lecznicze, jak i ochronne działanie.
Mogę Wam go szczerze polecić na te coraz zimniejsze dni!
Nie mam od Was zgłoszeń! Czyżbyście na prawdę nie miały ciekawych pomysłów, a może po prostu ukrywacie je dla siebie? Nie bądźcie takie! :)
Zgłaszajcie swoje pomysły na mojego maila. Każdy jest bardzo cenny! Szczegóły TUTAJ
Natłuszczały usta, lekko chroniły, ale nic poza tym. Żadna nie potrafiła zregenerować popękanych i spierzchniętych warg, potraktowanych chłodnym powietrzem.
Na spotkaniu bloggerek otrzymałam próbkę osławionego w blogosferze Carmex'a. Byłam go bardzo ciekawa, ponieważ naczytałam się wiele pozytywnych opinii na jego temat.
Pierwszy raz, kiedy tylko nałożyłam go na usta zachwyciłam się wiśniowym i długo trzymającym się na ustach zapachem.
Kolejną rzeczą był efekt delikatnego chłodzenia. Fakt- na zimne dni nie jest on wskazany, ale całe szczęście utrzymuje się tylko chwile.
Po jego nałożeniu usta nie są nieprzyjemnie klejące lub tłuste. Czujemy nawilżenie, ale jest ono bardzo przyjemne.
Gapą jestem, a więc nie dopilnowałam się i zapomniałam pewnego dnia nasmarować swoich ust przed wyjściem z domu.
Efekt jest dość oczywisty- wieczorem czułam pieczenie, a moje wargi były spierzchnięte.
Na noc postanowiłam nałożyć na nie Carmex'a i tym samym wypróbować prawdziwe jego działanie.
Jakie było moje zdziwienie po przebudzeniu!
Usta były zagojone. Zniknęły zaczerwienienia, suche skórki i nieprzyjemne uczucie pieczenia. Miałam wrażenie, że całkowicie się zregenerowały.
W taki sposób Carmex stał się moim dotychczasowym ulubieńcem wśród pomadek do ust. Bardzo lubię jego zarówno lecznicze, jak i ochronne działanie.
Mogę Wam go szczerze polecić na te coraz zimniejsze dni!
Nie mam od Was zgłoszeń! Czyżbyście na prawdę nie miały ciekawych pomysłów, a może po prostu ukrywacie je dla siebie? Nie bądźcie takie! :)
Zgłaszajcie swoje pomysły na mojego maila. Każdy jest bardzo cenny! Szczegóły TUTAJ
Nie mialam go, choc rowniez duzo dobrzego nim czytalam;) Ba, mi sie zdarzalo trafiac na takie pomadki, ktore w miare stosowania bardziej wysuszaly.
OdpowiedzUsuńjestem chyba wyjątkiem na tej planecie, gdzie nie znoszę carmexa! :D no cóż :D
OdpowiedzUsuńNie używałam go. Od lat jestem fanką Tisane i jego się będę trzymać. :)
OdpowiedzUsuńKoniec jednego zdania wyemigrował na koniec notki. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńMusiał przeskoczyć jak odeszłam od monitora, bo po dodaniu posta wszystko było w porządku :D
Też stosowałam Carmexa, ale pozniej zaczął mnie denerwować, bo średnio lubię takie "błyszczykowate" specjały i przerzuciłam się na pomadke AA (classic) i rowniez daje super efekty. :)
OdpowiedzUsuńJa wolę Tisane:)
OdpowiedzUsuńja pielęgnuje usta masłem shea :)
OdpowiedzUsuńKochana, masz dużą przerwę między ostatnim zdaniem a jakimś w środku:) A co do carmexa to nie mialam, ale chetnie go kiedys wyprobuje, choc nie wierze by dobrze działał:D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście :D
UsuńNigdy nie mów nigdy! Też nie wierzyłam, ze coś zregeneruje moje usta, kiedy są ,,poszkodowane''.
Uwielbiam carmexa, świetny jest też tisane :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Carmex, uwielbiam te uczucie gdy ma się go na ustach ;) Teraz zaczęłam używać pomadki sylveco, ale wolę carmex :)
OdpowiedzUsuńmam wersję klasyczną w tubce i też się sprawdza w przypadku spierzchniętych ust :)
OdpowiedzUsuńCarmex na początku mi służył ale pózniej niestety przesuszyl usta a szkoda bo fajny produkt
OdpowiedzUsuńA ja za Carmexem niestety nie przepadam i nadal szukam ideału :)
OdpowiedzUsuńJa stosuje tender care z Oriflame:) Super efekt:)
OdpowiedzUsuńmi pomaga pomadka z quiz;)
OdpowiedzUsuńAktualnie cierpie z powodu spierzchnietych ust ;/ Zaciekawilas mnie tym Carmexem, musze sie rozejrzec, czy tutaj go dostane ;) Na Ebayu wprawdzie jest, ale dochodza koszty wysylki, wiec to troche nieoplacalne.
OdpowiedzUsuńU mnie w Rossmanie jest dostępny.
UsuńMam nadzieję, że go gdzieś dorwiesz :)
To mi dalas pomysla- weekend kierunek Rossman ;)
UsuńJa uwielbiam Camexa, ale tego w słoiczku, mimo że jest niezbyt higieniczny to wydaje mi się, że działa jeszcze lepiej niż jego "tubkowa" rodzina.
OdpowiedzUsuńMam carmexa i jego zapachu nie znoszę, ale najlepiej 'naprawia' moje popękane usta. Do tego peeling miodkiem i jest super.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi o peelingu!
UsuńDawno go nie robiłam :)
Bardzo lubię carmex, ten efekt chłodzenia nie przeszkadza mi nawet zimą, bo jest dość delikatny. Chyba jednak wolę pomadki alterry, ale do carmexu też pewnie będę wracać :)
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo zadowolona z Sylveco :)
OdpowiedzUsuńMój Rafał w ogóle nienawidził pomadek ochronnych, nie wyobrażał sobie jak można "to" sobie kłaść na usta. Dopóki nie kupiłam mu Carmexa :D Co najśmieszniejsze - ja go jeszcze nigdy nie używałam :D
OdpowiedzUsuńMusisz wypróbować :D
UsuńJa jak czasami złapię moje faceta to w locie mu nasmaruję trochę usta- muszę mieć jednać szczęście!
Uwielbiam carmex`a, gości na moich ustach już od dłuższego czasu ;)
OdpowiedzUsuńMiałam Carmexa w słoiczku i lubiłam, jednak słoiczek był problematyczny niestety. Teraz natomiast uwielbiam masełka z Nivea, szczególnie to malinowe!:)
OdpowiedzUsuńCarmex jest fajny i łądne regeneruje usta, ale tak lubię wypróbować coraz to nowsze balsamy do ust że narazie nie planuję powortu do niego :D
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award: http://wszystkoinicmadness.blogspot.com/2013/11/tag-liebster-blog-award.html Zapraszam do zabawy i czekam na odpowiedzi :)
OdpowiedzUsuńJa stosuję aktualnie klasyczną wersję, ale nie pomaga już tak jak na początku. Więc chyba pora na zmianę :D
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu kupić :) Tylko chyba przez internet....
OdpowiedzUsuńJakiś czas tamu pytałam w Rossmannie i nie było. Chyba, że jakoś teraz...
Mi na spierzchnięta usta pomaga "jajeczko" Ofriflame :D
OdpowiedzUsuńCarmexa jeszcze nie miałam :P